święci
Isabel Flores de Oliva – Rosa de Santa Maria (Róża od Świętej Marii), znana jako św. Róża z Limy, przyszła na świat 20 kwietnia 1586 roku w Limie liczącej wówczas około 25 000 mieszkańców mieście. Rodzina Róży należała do klasy drobnych właścicieli. Ojciec Gaspar Flores i matka Maria de Oliva mieli hiszpańskich przodków, choć sami urodzili się już na ziemi amerykańskiej.
Najstarszą córkę ochrzcili imieniem Isabel na cześć babki ze strony matki. Jednak niezwykła uroda dziewczynki sprawiła, że indiańska niańka nazywała ją Rosa (Róża). Imię to przyjęło się w rodzinie (niektóre legendy mówią, że imię Róża nadali jej rodzice, kiedy pewnego dnia niespodziewanie zobaczyli ten kwiat w kołysce córki). Zmiana została oficjalnie przypieczętowana podczas sakramentu bierzmowania, który przyjęła z rąk abp. Toribio de Mongrovejo. Wkrótce Róża dodała do swego imienia określenie „od Świętej Marii” na znak wielkiego nabożeństwa, jakie miała dla Matki Jezusa.
Rodzice dbali o wykształcenie córki, wcześnie nauczono ją pisać i czytać. Ulubioną lekturę Róży stanowiło Pismo Święte, zaś szczególne wrażenie wywarły na dziewczynie słowa św. Pawła: Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem (1 Kor 7, 34).
Pierwsza, łacińska biografia Róży z Limy została opracowana na podstawie danych z procesu kanonizacji, w 1664 roku, przez księdza Leonarda Hansena, prowincjała dominikanów w Anglii. W rok później została przetłumaczona na język hiszpański. Biografia opisuje, że od najwcześniejszego dzieciństwa Róża zdradzała powołanie do życia zakonnego, głęboko miłowała Jezusa i Marię, a swoim życiem starała się naśladować świętą dominikankę Katarzynę ze Sieny. Często odwiedzała kościół Santo Domingo w Limie, gdzie nawiązała kontakt z Juan’em de Lorenzana i Luis’em de Bilbao, zakonnikami, którzy byli profesorami miejscowego Uniwersytetu św. Marka (pierwszego uniwersytetu w Nowym Świecie). To oni wprowadzili przyszłą świętą na drogę modlitwy, pokuty i mistycyzmu.
Róża nie prowadziła życia w zakonie, ale we własnym domu. Skrupulatnie wypełniała powierzone jej obowiązki: troszczyła się o rodzeństwo, uczyła dzieci muzyki, zajmowała się tkaniem, szyciem i pielęgnowaniem ogrodu. Te zajęcia pomagały w utrzymywaniu rodziny, ponieważ górnictwo, w które zainwestował majątek jej ojciec, w owym czasie przechodziło kryzys. W domu Róży żyło się skromnie, chociaż nigdy nie brakowało podstawowych rzeczy. Pełna miłości i oddania, posłuszna i pracowita, piękna i skromna córka była dumą rodziców. Dlatego chciano ją wydać za mąż za arystokratę lub osobę o wysokiej pozycji społecznej; miała w tym dopomóc niezwykła wręcz uroda dziewczyny. Rodzice nie brali pod uwagę woli Róży, która pragnęła poświęcić się Bogu i ślubować czystość. Szczególnie matka, kobieta o gwałtownym charakterze, wyzwiskami i biciem starała się wybić córce z głowy jej powołanie. Dziewczyna jednak nie ustępowała: poświęcała dwanaście godzin dziennie Bogu, dziesięć – pracy, sypiając zaledwie dwie godziny na dobę. Ulubionym miejscem modlitw i ćwiczeń duchowych stał się dla Róży przydomowy ogród.
Wreszcie rodzice, widząc, że w żaden sposób nie skłonią dziewczyny do małżeństwa, zezwolili, aby wstąpiła do Trzeciego Zakonu św. Dominika. Stało się to 10 sierpnia 1606 roku. Jako tercjarka nadal pozostawała w domu rodzinnym (tercjarze działający przy wielu zgromadzeniach religijnych to ludzie świeccy prowadzący życie w zgodzie z regułą zakonu). Od tej chwili w sposób szczególny przeżywała mękę i śmierć Jezusa. Na pamiątkę więzów, którymi skrępowano Chrystusa, założyła w pasie łańcuch zamknięty na kłódkę, a klucz wyrzuciła do studni (studnia ta do dziś znajduje się w ogrodzie domu Róży w Limie, a wierni wrzucają tam karteczki z prośbami skierowanymi do świętej). Zamiast korony cierniowej Róża założyła na głowę żelazną obręcz z kolcami i – aby nie drażnić swej matki – zamaskowała ją wieńcem z kwiatów. Podczas prac w ogrodzie nosiła na plecach pniak, pod którego ciężarem upadała i podnosiła się, jak Chrystus pod krzyżem w drodze na Golgotę. Na pamiątkę złożenia do grobu Róża wygrzebała w ziemi niewielką jaskinię, w której spędzała długie godziny na medytacjach w bardzo niewygodnej pozycji. Praktyki te wydawać się dziś mogą niezwykłe, ale w XVI wieku były stosunkowo często spotykane, choć czasami miały charakter bardziej teatralny niż religijny. Róża nigdy nie manifestowała swoich umartwień i nawet w czasie największych cierpień była zawsze spokojna i uśmiechnięta, wypełniając słowa z Ewangelii św. Mateusza: Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu (Mt 6, 17–18).
Oto fragment z biografii św. Róży spisanej przez księdza Hansen’a (przytoczony również przez Juana Llois’a w dziele Róża z Limy, całkowite oddanie):
„Przez cały Wielki Post żyła wyłącznie o chlebie i wodzie; w Wielkim Tygodniu nic nie jadła, a od poranku Wielkiego Czwartku do Piątkowego południa trwała w absolutnym bezruchu w kościele podczas adoracji Najświętszego Sakramentu, nie przyjmując przez te trzydzieści godzin nawet kropli wody. Widząc ją powracającą do domu świeżą i piękną, złośliwi plotkarze szeptali: »Oto jak się pyszni! Po twarzy widać, że żywi się smakołykami. Czy tak poszczą święte?«. Rozzłościło to jej matkę, ale ona sama była zadowolona, że jej posty pozostały w tajemnicy przed innymi, którzy wzięli ją za łakomą i dumną”.
Św. Róża z Limy była osobą oddaną służbie bliźnim, szczególnie ubogim i chorym. Wielokrotnie rozdawała jedzenie biedakom, którzy pukali do drzwi domu jej rodziców. Założyła także mały szpital dla najuboższych. Wielu z tych, którzy opuszczali go wyleczeni, przypisywali uzdrowienie figurce Dzieciątka Jezus znajdującej się w tym szpitalu (nadali nawet temu wizerunkowi, który jest czczony w Limie do dzisiaj, przydomek „Doktorek”).
Wiele źródeł podaje, że św. Róża miała objawienia Jezusa, Matki Bożej i św. Katarzyny ze Sieny. Oddając się surowym umartwieniom i postom przekraczającym granice ludzkiej wytrzymałości Róża była niezrozumiana przez otoczenie. Jej odsunięcie się ze świata, odmawianie sobie pokarmów, wizje i ekstazy wielu uważało za fałsz, obłudę, histerię, a nawet opętanie przez szatana. Przez to Róża musiała zeznawać przed Świętą Inkwizycją. Prowadzono bowiem dochodzenie, czy nie jest ona pod wpływem demonów i czy nie jest czarownicą. Księża Juan de Lorenzana i Luis de Bilbao (profesorowie teologii, z którymi miała kontakt w młodości) oraz miejscowy lekarz dr Castillo sporządzili raport o jej wyjątkowych cnotach, który na szczęście odniósł pożądany skutek i przekonał najbardziej nieufnych.
Ostatnie trzy lata życia Róża spędziła w domu Gonzalo de la Maya i Marii de Uzategui, bogatego małżeństwa z Limy darzącego ją szacunkiem i miłością. W tym czasie była już bardzo chora. Zmarła 24 sierpnia 1617 roku w wieku 31 lat, w dniu św. Bartłomieja, którego otaczała wielkim kultem.
Nazywa się ją „pierwszym kwiatem świętości darowanym światu przez Amerykę Południową”. Święta Róża z Limy była bowiem pierwszą osobą z kontynentu amerykańskiego, która została beatyfikowana. Dokonał tego papież Klemens IX 15 kwietnia 1668 roku. Zaledwie trzy lata później, 12 kwietnia 1671 roku, Klemens X kanonizował ją wraz z innymi świętymi (m.in. Franciszkiem Borgiaszem). Podczas kanonizacji papież powiedział o Róży: „Od chwili odkrycia Peru nie było misjonarza, który wywołałby większy i tak powszechny zwrot ku pokucie”.
Św. Różę z Limy ogłoszono patronką kontynentu amerykańskiego. Jej oficjalny tytuł brzmi: „Główna i uniwersalna patronka wszystkich prowincji, królestw, wysp i regionów stałego lądu w całej Ameryce i na Filipinach”. Popularna tradycja uważa ją za opiekunkę kwiaciarek i ogrodników.