sanktuaria w Polsce

Secymin
Tadeusz Pulcyn

Napastnicy byli bezwzględni. Nocą z 10 na 11 lipca 1992 roku obezwładnili księdza proboszcza za pomocą taśmy klejącej i powrozów. Nie miał w domu pieniędzy, więc wtargnęli do kościoła. Nie dostali się do tabernakulum, bo połamali w pośpiechu klucze, ale włamali się do kasy pancernej. Nie zrabowali ukrytej tam dziewiętnastowiecznej monstrancji, ale z kielichów mszalnych odarli srebrną dekorację. Sprofanowali świątynię...

O świcie ksiądz proboszcz - po uwolnieniu się z więzów - wszedł do kościoła, aby podziękować Bogu za ocalenie życia. Spojrzał na okopcony i podziurawiony wizerunek Matki Bożej. - Odnowię obraz - pomyślał. - To będzie moje wotum wdzięczności.

***

Ten incydent - mówi ks. Tadeusz Jaworski, proboszcz parafii i kustosz sanktuarium Matki Bożej Secymińskiej - stał się błogosławioną winą. Po napadzie zabrałem Matkę Bożą na plebanię i umyłem Jej twarz. Spojrzały na mnie piękne, radosne oczy.

Oddałem obraz - dzięki życzliwej pomocy płk. Janusza Lalki, dowódcy II Brygady Mazowieckiej Saperów w Kazuniu - do pracowni konserwatorskiej Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Otrzymałem ekspertyzę. Autor płótna jest dotąd nieznany, ale jest to dzieło dziewiętnastowieczne. Mój poprzednik, ks. Bogdan Pękala, historyk sztuki również bardzo wysoko oceniał to malowidło. Nie starczyło mu jednak funduszy, aby je odnowić. Sporo bowiem kosztowała parafię renowacja osiemnastowiecznego poprotestanckiego krucyfiksu, który dziś stoi w ołtarzu głównym naszego sanktuarium.

Co pamiętają tutejsi

Nie zachowały się dokumenty dotyczące życia secymińskiej parafii. Jej historia jest spisana z ustnych przekazów. - Chodzę od domu do domu po kolędzie i dopytuję najstarszych secyminian, co pamiętają. Po wojnie, 8 września 1945 roku, ks. Józef Krawczykowski poświęcił drewniany kościół protestancki stojący tuż nad Wisłą, nadając mu tytuł Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Na początku tylko raz w miesiącu przyjeżdżał ksiądz z pobliskiego Leoncina, aby odprawić Mszę św. dla tutejszych mieszkańców. Przed wojną był to zbór - wybudowany w 1923 roku - Kościoła ewangelicko-augsburskiego. W pastorówce naprzeciw zboru mieszkał pastor Szulc i kantor Jesse, którzy służyli wspólnocie ewangelickiej aż do wybuchu wojny. W okolicy mieszkali zaasymilowani po Powstaniu Styczniowym w 1863 roku Niemcy, którzy z Polakami tworzyli jedną zgodną wspólnotę.

Niemcy byli bogatymi, dobrze zorganizowanymi gospodarzami i służyli tutejszym pomocą. Na przykład zimą po zamarzniętym lodzie swoimi wozami zaprzęgniętymi w silne konie zwozili kamienie znajdujące się na przeciwnym brzegu Wisły - na fundament pod „katolicką kirche". Do dziś tu i ówdzie stoją chaty na dwumetrowych tak zwanych olendrach ułożonych z kamieni. Kiedy jeszcze nie było wału przeciwpowodziowego, a wody rzeki występowały z brzegów i zalewały pola i ogródki, domy stały niewzruszenie na kamiennych pagórkach, tworząc małe wysepki.

Wszystkie uroczystości katolickie w Secyminie i okolicy uświetniała orkiestra niemiecka. Dopiero gdy w 1938 roku coraz głośniej w Europie rozlegało się „Heil Hitler", stosunki polsko-niemieckie znacznie się pogorszyły. Osadnicy niemieccy opuścili ten teren, zabierając swój dobytek. Został po nich zbór, pastorówka i dobrze zachowane domy, w których po wojnie zamieszkali przesiedleńcy zza Buga oraz z Polski centralnej.

Oni także przywieźli ze sobą, co mieli najcenniejszego. Wtedy też ktoś, kto zatrzymał się przejazdem u ówczesnego organisty Strzelczyka, oferował ks. Krawczykowskiemu za sporą sumę pieniędzy obraz Matki Bożej. Ksiądz, który był domorosłym artystą, nie przyjął oferty. Sam namalował Maryję z Dzieciątkiem. Nie jest to dzieło sztuki, ale zostało umieszczone w świątyni. Po jakimś czasie marszandów ze Wschodu ruszyło sumienie i przekazali obraz do secymińskiej świątyni za e darmo. Istnieje domniemanie, że pochodzi on z Wołczyna położonego obecnie na Białorusi w pobliżu granicy z Polską. W XVI wieku była to własność rodziny Sołtanów, w XVII wieku Gosiewskich, a od połowy XVIII wieku - Sapiehów. Od 1710 roku dobrami wołczyńskimi zarządzali Flemingowie, następnie Czartoryscy i Poniatowscy.

W 1732 roku w Wołczynie urodził się król Stanisław August Poniatowski. W 1866 roku tamtejszy kościół parafialny został zamieniony na cerkiew, a po pierwszej wojnie światowej (1818 rok) ponownie świątynię przejęli katolicy. W 1938 roku zostały do niej przeniesione z Leningradu prochy króla Stanisława Augusta (w 1995 roku złożone w warszawskiej katedrze św. Jana). Rok później kościół uległ dewastacji. Zachował się jednak obraz Matki Bożej z tamtej świątyni, który był własnością króla. Kopie obrazu do dziś przetrwały w domach za Bugiem. Przypuszcza się, że jeden z nich po zawierusze wojennej dotarł wraz z przesiedleńcami z dawnych Kresów Wschodnich do Secymina. Dopuszcza się nawet możliwość, że była to własność królewska.

Dzieło ks. Krawczykowskiego nadmienia ks. Tadeusz - długo wisiało w salce katechetycznej. Zauważyłem, że płótno zaczęło się drzeć od dołu. Po dokładnym przyjrzeniu się odkryłem napis: Memento mei Domina in hora mortis meae. Jeśli tak napisał autor obrazu, to znaczy, że oczekuje od nas modlitwy - pomyślałem. Na zakończenie rekolekcji parafialnych odprawiłem Mszę św. za spokój jego duszy. Potem podkleiłem obraz i zrobiłem z niego feretron. Odtąd stale uczestniczy w procesjach parafialnych.

Decyzja

Któregoś dnia - opowiada ksiądz proboszcz - zaraz po przyjęciu przeze mnie probostwa, administracja Kościoła augsburskiego podniosła czynsz za używanie drewnianego kościoła, który nie był przecież własnością parafii. Postanowiłem kupić całą posesję. Pojechałem do siedziby naszych braci w wierze na Miodową, żeby się z nimi dogadać. Byli sceptycznie nastawieni do transakcji. Żartowali: każdy proboszcz z Secymina kupuje tamtejszy kościół, ale jak dotąd żaden pieniędzy nie wyjął. Rozbawili mnie. Umówiliśmy się na plebanii na określony termin i przy herbacie ubijaliśmy interes. Przedtem Ksiądz Prymas wyraził zgodę, abym prowadził rozmowy i finalizował sprawę. Partnerzy też byli u naszego ordynariusza. Kupiliśmy obiekt z przylegającym do niego gruntem. Tymczasem sen z powiek spędzał mi spór wśród parafian. Jedni chcieli tylko wyremontować kościół drewniany, inni nalegali, aby jak najrychlej rozpocząć budowę kościoła murowanego, a jeszcze inni namawiali mnie, abym zaadaptował stodołę, którą postawił 7 km stąd ks. Wacław Jakubik. A ja zdecydowałem, że najpierw wygrodzę cmentarz. Gdy tylko został poświęcony i zaczęliśmy chować na nim parafian, spory umilkły. Fundamenty zostały położone wkrótce. Niebawem też - 16 czerwca 1991 roku - kard. Józef Glemp, metropolita warszawski poświęcił kamień węgielny. Budowa świątyni - a potem plebanii - ruszyła w dobrym tempie. Oczywiście, nie zaniedbuję też drewnianego kościoła tuż przy wale wiślanym. Były sugestie, aby go przenieść do skansenu lub całkowicie rozebrać. Ale chyba nie miałbym serca, gdybym to zrobił. Przecież tu miejscowi brali śluby, chrzcili dzieci, przyjmowali inne sakramenty święte... Zdecydowałem, że trzeba ten obiekt uratować. Dzięki Księdzu Prymasowi, Fundacji Polsko-Niemieckiej i konserwatorowi zabytków w Warszawie uzyskaliśmy pieniądze i przystąpiliśmy - pod okiem fachowców - do remontu. Wymienione zostały zmurszałe elementy drewniane, przede wszystkim koleba stropu. Wstawiliśmy nowe okna i wkrótce wrócą na swoje miejsce odnowione poniemieckie ławki. Stworzymy ośrodek ekumeniczny dla młodzieży polskiej i niemieckiej. Często tu zaglądają członkowie rodzin niemieckich, którzy tu mieszkali. Proszą o klucze do świątyni, wspominają: Tu mieliśmy konfirmację, śpiewaliśmy, modliliśmy się...

Matka Boża zaprasza

Nowa świątynia w Secyminie została wybudowana według projektu mgr inż. Jerzego Chlewińskiego z Zakopanego. Konstruktorem był mgr inż. Andrzej Krawczyk z Warszawy. Nadzór nad budową sprawował również warszawianin mgr inż. Józef Głuchowski. Nad całością prac czuwał Marian Jarząbek z Nowin, a wykonawcą był Władysław Kowalski z Polesia z synem Kazimierzem.

Odrestaurowany obraz Matki Bożej umieściliśmy w prezbiterium. Ludzie modlą się przed nim żarliwie. I już za wstawiennictwem secymińskiej Pani uzyskują łaski. W kwietniu ubiegłego roku odprawiałem Mszę Św., prosząc o zdrowie dla bardzo chorej Barbary. W złym stanie poszła do szpitala. Diagnoza lekarska nie dawała nadziei... Pokroili ją i szybko zszyli. Odesłali do domu. Miała żyć jeszcze trzy miesiące. W tym roku odprawiam Mszę św. na Trzech Króli i widzę od ołtarza - wchodzi Barbara. Jest słaba, ale żyje!

Po poświęceniu kościoła 29 czerwca 1995 roku przez Księdza Prymasa scymińską Panią nazwaliśmy Matką Bożą Radosną, bo ma jasne, pogodne oblicze, a wokół odczuwa się radość życia. Ludzie są tu prości, ale sobie życzliwi. Żyją z uprawy warzyw i z owoców Puszczy Kampinoskiej. Ich czas odmierzają pory roku, rytm życia przyrody.

Któregoś dnia znów w progach parafii gościliśmy Dostojnego Gościa, naszego Biskupa Ordynariusza. Wpatrywaliśmy się razem w oblicze Matki Bożej. Poprosiłem Księdza Prymasa, aby zwrócił uwagę, że aniołki nad głową Maryi mają puste ręce wyraźnie ułożone tak, jakby miały trzymać koronę Królowej Nieba i Ziemi. Ksiądz Prymas uśmiechnął się i rzekł: „Tak, będziemy mieli Matkę Bożą Radosną, która będzie królować w tej pięknej okolicy".

Rok temu było w Secyminie spotkanie kolędowe dekanatu kampinoskiego z Księdzem Prymasem. Przedstawiłem mu prośbę o koronowanie naszej Matki Bożej w Roku Jubileuszowym. Przyjął tę prośbę i nasz kościół wybrał na sanktuarium odpustowe. Potem podczas wizyty w rezydencji prymasowskiej w Warszawie - z pułkownikiem Januszem Lalką, dyrektorem Kampinoskiego Parku Narodowego Jerzym Misiakiem i ks. dziekanem Zbigniewem Najnogiem prześledziliśmy ekspertyzę sporządzoną przez historyka sztuki, Aldonę Kamińską. Wtedy też poprosiłem Księdza Prymasa o nadanie tytułu secymińskiej Madonnie i wyznaczenie terminu koronacji obrazu. Postanowił, że odbędzie się 21 maja tego roku o godzinie 17.00. Powiedział też, że zastanowi się nad imieniem dla Matki Bożej. Wkrótce to uczynił. Maryja z Dzieciątkiem z secymińskiego kościoła - znajdującego się w otulinie Kampinoskiego Parku Narodowego - została nazwana Patronką Lasów Polskich.

W dniu koronacji będą się odbywały w Warszawie uroczystości ku czci św. Andrzeja Boboli, ale Ksiądz Prymas zdąży przybyć do nas na czas, bo przyleci specjalnym śmigłowcem pilotowanym przez zaprzyjaźnioną jednostkę wojskową.

Przygotowujemy się do tego święta. Matka Boża Radosna - Patronka Lasów Polskich zaprasza parafian i pątników do nowej świątyni. Udział zapowiedzieli m.in. dyrektorzy wszystkich polskich parków narodowych, a także przedstawiciele leśników z obu Ameryk, Europy Wschodniej i Zachodniej. Podkreślam, świątynia nasza została wyznaczona jako miejsce, w którym można uzyskać odpust Jubileuszowego Roku 2000.

nasze trasy terminy kraje przeczytaj o naszych trasach