sanktuaria w Polsce

Piotrków Trybunalski
Maria Magdalena Matusiak

Piotrków to miasto tak napęczniałe historią, że mieszczą się w niej dzieje całego kraju i narodu. Już samo tylko powierzchowne wyliczenie faktów przyprawia o zawrót głowy: wzmiankowany w 1217 roku, otrzymał prawa miejskie w 1313. Podobno w czasie walk o tron krakowski udzielił schronienia Władysławowi Łokietkowi.

W połowie XIV wieku Kazimierz Wielki kazał spisać statut piotrkowski – pierwszą polską kodyfikację prawa cywilnego i karnego, zaś Władysław Jagiełło w 1388 tu potwierdził przywileje szlacheckie. Od 1442 roku odbywały się w mieście synody, a od XV do XVII wieku zjazdy i sejmy, podczas których goszczono wśród innych Jana Ostroroga, Kallimacha, Kopernika, Reja, Frycza Modrzewskiego, Orzechowskiego. Od 1578 roku przez 214 lat ferował tu wyroki powołany przez Stefana Batorego Trybunał Koronny, przydając też miastu drugi człon nazwy. Wiek XVIII to przemarsze wojsk szwedzkich, saskich i moskiewskich niszczące Piotrków wojennym sposobem i przywlekanymi zarazami. W tutejszym kolegium uczyli gramatyki i literatury sławni pijarzy Onufry Kopczyński i Stanisław Konarski. W okresie popowstaniowym okoliczne obywatelstwo prowadziło pracę organiczną: powstawały drukarnie, wydawano prasę, tworzono teatry i muzeum regionalne, a nade wszystko kształcono młodzież. Przed drugą wojną światową w „Głosie Trybunalskim” debiutowała Seweryna Szmaglewska, znana później jako autorka porażających w wymowie Dymów nad Birkenau (napisanych z autopsji) i jako świadek na procesie norymberskim. Przy ul. Słowackiego 1 (dawniej Petersburskiej) urodził się Stefan Rowecki – sławny Grot, komendant AK zamordowany w Sachsenhausen. 5 września 1939 roku 19. dywizja piechoty gen. J. Kwaciszewskiego toczyła tu ciężkie walki z oddziałami niemieckimi. W czasie okupacji odbywały się w okolicznych lasach masowe egzekucje Polaków, ale też działała partyzantka. To w Piotrkowie Niemcy utworzyli pierwsze na ziemiach polskich getto.

Wszystkim tym ludziom, sprawom i wydarzeniom, świetnym, zwykłym i strasznym, towarzyszyła od początku wiara katolicka, a Matka Boża zwana Trybunalską jest czczona w Piotrkowie od ponad czterystu lat. Piotrków był też jednym z pierwszych miast w państwie Jagiellonów, gdzie dotarli jezuici.

Barok w perspektywie

Gdy się wchodzi z piotrkowskiego rynku w ul. Konarskiego, wspaniałą perspektywę harmonijnie zamka jasna fasada kościoła z dwiema wieżami symetrycznie rozmieszczonymi po bokach. Lekkość jezuickiej budowli to znak kunsztu architektów (Jana Delamarsa SJ?) – w istocie świątynia wzorowana na rzymskiej Il Gesù jest ogromna, a jej sklepienie wisi 24 m nad posadzką.

Jezuici najpierw (od 1651 roku) dojeżdżali do Piotrkowa z pobliskiej Rawy Mazowieckiej, a gdy zapotrzebowanie na ich posługę tak wzrosło, że gościnna fara nie mieściła już chętnych do słuchania kazań i do spowiedzi, zakupili w 1677 roku dwa domy, łaźnię i przyległe place przy dzisiejszej ul. Pijarskiej, zaś planując postawienie szkoły, stopniowo powiększali stan posiadania (kolegium uruchomiono w 1707). Nabożeństwa odprawiali początkowo w drewnianej kaplicy. W 1695 roku został poświęcony kamień węgielny pod świątynię. Budowano ją do 1727, a 4 lata później pożar zniszczył kolegium i kościół. Odbudowa trwała do 1742 roku, wtedy też postawiono dwie wieże.

Dalsze dzieje świątyni też były burzliwe. Gdy 4 listopada 1773 roku odczytano jezuitom piotrkowskim breve kasacyjne (a dopiero co skończyli wyposażać wnętrze kościoła!), rabunkowa gospodarka zarządców ich mienia po roku doprowadziła do likwidacji kolegium pozbawionego nawet księgozbioru, ba – drzewek wykopanych z ogrodu. Resztki dobytku przekazano (1775) pijarom, którzy starali się naprawić szkody: dobudowali piętro kolegium, sprowadzili do kościoła nowe sprzęty; gdy zaś rząd carski po powstaniu styczniowym skasował (1864) ten zakon, kościół objęli księża diecezjalni. Synowie duchowi św. Ignacego powrócili do Piotrkowa dopiero w wolnej Polsce (1918). „W 1925 roku urządzono w kościele św. Franciszka Ksawerego misję dla całego miasta jako środek na indyferentyzm i ignorancję religijną. Przybywały wielkie tłumy. (...) Pod wpływem natłoku zostały uszkodzone ławki i konfesjonały. (...) spowiedź codziennie kończono po północy. Z sakramentu pojednania skorzystało kilkanaście tysięcy osób”. Jednak: „Gdy popularność jezuitów w Piotrkowie osiągnęła zenit, w lipcu 1926 roku zapadła decyzja likwidacji placówki ze względu na braki personalne” (o. F. Paluszkiewicz SJ). Po raz trzeci i już na dobre osiedlili się tu ojcowie 8 IV 1945 roku. Natychmiast podjęli nauczanie religii w szkołach, a w latach 1976–1980 przeprowadzili tak gruntowną i prawidłową konserwację kościoła, że MKiS przyznało im nagrodę za wzorowe użytkowanie obiektu zabytkowego.

Harmonia między wspaniałością tradycji, jej teraźniejszą twórczą kontynuacją i śmiałym spojrzeniem w przyszłość wydaje się charakterystyczna dla tego miejsca i ludzi, którzy mają nad nim pieczę.

Ojciec Ahorn i inni

Gdy staję przed kościołem w słoneczny wrześniowy dzień, z ulicy dobiega hałas pracujących maszyn budowlanych – to przygotowuje się teren pod nowy budynek kolegium. To miejsce najpierw zajęło archeologów: odkopali siedem warstw starodawnej drogi, resztki budowli z XI wieku, późniejsze monety miedziane. Był nawet „skarb” w skrzyni – międzywojenne weksle nieistniejącego banku. Niegdyś tuż za murem miejskim, przy którym stanęły jezuickie zabudowania, płynęła rzeczka. Dziś jest tam ruchliwa arteria przemierzana przez ciężkie tiry jadące z Ukrainy na zachód – wywoływane przez nie drgania przenoszą się na kościół i staromiejskie kamieniczki, powodując pękanie murów.

Wewnątrz trwają prace konserwatorskie przy głównym ołtarzu – trzeba zdążyć na polską inaugurację Roku Ksaweriańskiego naznaczoną na 4 grudnia, dzień po światowej. A wnętrze, po którym oprowadza br. Sylwester Kmiecik, zapiera dech pięknem późnobarokowych kontrastów. To monumentalizm i zarazem niemal taneczna lekkość prostokątnej, trzyprzęsłowej nawy głównej zamkniętej półkolistym prezbiterium oraz dwóch trójdzielnych naw bocznych z wąskimi przejściami od kaplicy do kaplicy. To nagromadzenie fresków pokrywających sklepienie i ściany oraz wielość wyobrażonych na nich scen i postaci, obrazów w ołtarzach, drewnianych figur świętych – wszystkie razem nic nie ujmują odczuciu nieskończoności przestrzeni bardzo silnemu w tym kościele. To następnie wielka jasność kolorytu, ale też łagodność rozproszonego światła wpadającego przez okna umieszczone wysoko przez umiejętnych architektów. To wreszcie lśnienie złoceń odbijających się w bieli i potęgowanych ciemną barwą sześciu drewnianych, XVIII-wiecznych konfesjonałów popijarskich...

Ojciec rektor Andrzej Lemiesz SJ, w Piotrkowie czwarty rok, zwraca uwagę, że złoto zdobiące ołtarze i figury po trzystu latach stało się poniekąd wirtualne – utlenione jeszcze lśni, ale właściwie już go nie ma... Podobnie z drewnianymi figurami od wewnątrz zjedzonymi przez korniki czy obrazami zaatakowanymi przez drobnoustroje. Nowoczesne metody renowacji i konserwacji przywracają dawny blask marmurom, złoceniom i skarbom sztuki, są też trwałe, ale niestety ogromnie kosztowne. Choć pomaga miasto, choć trwają starania o dotacje – wszystko to kropla w morzu potrzeb. A kolejna odnowa wspaniałego obiektu trwa od 2000 roku. Obecnie całkowicie wyremontowane są dwie kaplice boczne po obu stronach ołtarza głównego: św. Ignacego Loyoli z polichromią przedstawiającą założyciela zakonu zwalczającego pokusy piekielne i św. Stanisława Kostki z wyobrażeniem młodzieńca złożonego śmiertelną niemocą i także walczącego z diabelską pokusą pod postacią wielkiego psa... Dokonywana właśnie renowacja ołtarza głównego opiewa na zawrotną sumę. O. Lemiesz marzy już nie o odnowieniu, lecz tylko odkurzeniu sklepienia, w którym to celu oprócz fachowców trzeba sprowadzić specjalny wysięgnik...

A jest to sklepienie niezwykłe. Pokrył je freskami (podobnie jak ściany świątyni) o. Andrzej Ahorn, jezuita (w jubileuszowym roku 2006 minie 225 lat od jego śmierci), „własną ręką, umiejętnością, z całkowitym oddaniem, Bogu Najlepszemu i Najświętszemu na chwałę, dla czci św. Ksawerego, dla pamięci potomności”. Sam tak podpisał po łacinie 28 VII 1741 roku ukończone dzieło. Jest tam przede wszystkim Apoteoza św. Franciszka Ksawerego unoszonego przez anioły do nieba, jest Cud św. Franciszka Ksawerego podczas bitwy Saracenów z Portugalczykami i alegoria jego misyjnej działalności w Indiach. Jest też Matka Boża pośród chórów anielskich, piekło i czyściec, alegorie Ziemi z podziałem na kontynenty, portrety jezuickich świętych i dobroczyńców kościoła...

„Cały obiekt jezuicki w Piotrkowie – pisze autor jego monografii K. Głowacki – stanowi przykład kompleksowej realizacji, przy której wszystkie główniejsze prace, poczynając od stadium projektu architektonicznego, a kończąc na wystroju wnętrza, stworzyli w przeważającej części sami jezuici. (...) członkowie tego Zgromadzenia potrafili czynnie współuczestniczyć także w twórczym przenoszeniu na tereny polskie z zachodu Europy – cennych artystycznie wzorów. (...) dawne kulturalne tradycje Zgromadzenia kontynuowane są tu nadal w szerokim rozumieniu tego słowa” (s. 238–240).

Trzeba jednak wreszcie powiedzieć, że najważniejszą po Jezusie Mieszkanką tego wspaniałego domu Bożego jest piotrkowska Pani Pocieszenia.

Matka Boża Trybunalska

Jeśli jest stary obraz, musi też być legenda. Tutejsza mówi, że gdy w pobliskim Sulejowie nad kopalnią tąpnęła ziemia, przysypała przechodzącego przypadkiem kleryka, którego uznano za straconego. Tymczasem wpadł on w jakąś dziurę. Chwyciwszy w opresji za różaniec, zaczął wzywać pomocy Matki Bożej i jednocześnie czołgał się na oślep, aż trafił na wyjście. Tak cudownie ocalony aż w Rzymie ponoć zamówił obraz Pocieszenia Najświętszej Maryi Panny, a potem przywiózł go do Piotrkowa.

Obraz rzeczywiście namalował nieznany artysta szkoły włoskiej, techniką tempery, na lipowej desce (122 x 97 cm). Przedstawił Madonnę na tronie z Dzieciątkiem Jezus na kolanach. Oboje mają korony na głowach, a Matka Boża nosi królewskie szaty: szkarłatną suknię i zielony płaszcz lamowany perłami. Dziecię trzyma w prawej ręce berło, a lewą opiera na jabłku podtrzymywanym przez Matkę. Skierowane na wprost oczy obydwojga patrzą z przenikliwą mądrością i współczuciem.

Wizerunek w 1580 roku został ofiarowany Trybunałowi Koronnemu, czyli najwyższemu sądowi Rzeczypospolitej. Przed rozpoczęciem sesji sądowej, a po uroczystym nabożeństwie w farze piotrkowskiej i odśpiewaniu Veni Creator przenoszono go w procesji do kaplicy Trybunału w ratuszu. Dopóki Trybunał pracował, codziennie odprawiano przy wizerunku Mszę św. w intencji sprawiedliwych wyroków. Przed Matką Bożą czytano też rotę przysięgi. O Jej wstawiennictwo modlili się wszyscy: sędziowie, pokrzywdzeni i skazani. Gdy kończyła się kadencja sądu, obraz uroczyście odnoszono do fary i tam odprawiano nabożeństwo zamykające sesję Trybunału.

„Wolni ludzie w wolnym kraju pragnęli sprawować sprawiedliwe sądy za przyczyną Maryi, według sentencji umieszczonej w Sali obrad: »Sądźcie sprawiedliwie, bo i Ja sądził będę wasze wyroki«” – pisze autor przewodnika po sanktuarium Matki Bożej Trybunalskiej.

Gdy zaborca zniósł Trybunał w 1792 roku, obraz przeleżał 37 lat w wilgotnym pomieszczeniu archiwum. Dopiero w 1829 roku ówczesny rektor pojezuickiego kościoła, o. Józef Szeleski, pijar, umieścił wizerunek w ołtarzu głównym, a w wydarzeniu tym uczestniczyła wielka liczba wiernych. W dalszych dramatycznych dziejach Piotrkowa kult Matki Bożej rozszerzał się, a kopie Jej wizerunku miały chronić od powietrza, ognia, głodu i wojny.

Będę przysięgał!

Sanktuarium przygotowuje się do uroczystej koronacji obrazu we wrześniu 2006 roku. Korony poświęcił 27 X 2004 Papież Jan Paweł II ku radości wszystkich piotrkowian, którzy od 17 lat raz w miesiącu modlą się żarliwie o uhonorowanie ich Matki. Sam wizerunek jest obecnie w konserwacji u krakowskich specjalistów – po prześwietleniu okazało się, że niezbędny jest nowy podkład. W zakrystii czeka na obraz piękna rama, a na zasłonie remontowanego ołtarza głównego ojcowie jezuici zawiesili kopię. Ale tak naprawdę Pani Trybunalska wciąż tu jest – w sercach ludzi, którzy nawet w powszedni dzień przychodzą do Niej, by Jej dziękować i prosić o wstawiennictwo.

Potrzeby piotrkowian są konkretne i podobne do ogólnopolskich. W akcie zawierzenia z 2000 roku mieszkańcy wołają: „Pocieszycielko strapionych, uspokój nasze serca, uproś pracę dla bezrobotnych, chleb dla głodnych, mieszkanie dla bezdomnych. (...) Uzdrowienie chorych, ulecz cierpiących na duszy i ciele; szczególnie polecamy Ci alkoholików i narkomanów”. O. Lemiesz mówi, że od roku Wielkiego Jubileuszu wyraźnie zaznacza się nowa fala łask otrzymanych za wstawiennictwem Pani Trybunalskiej. Zaczęło się chyba od gwałtownego dzwonienia do klasztornej furty. Stał za nią mężczyzna, który na widok duchownego niecierpliwie krzyknął, że albo będzie przysięgał Matce Bożej, albo zrobi sobie coś złego! Po spowiedzi uklęknął przed wizerunkiem i złożył tę pierwszą przysięgę naprędce skomponowana przez rektora – że nie będzie pił. Formuła została później spisana, duszpasterstwo alkoholików ujęte w ramy nabożeństw i otwartych mityngów i teraz co miesiąc przyjeżdżają na nie ludzie z Radomska, Bełchatowa, Gorzkowic, Moszczenicy, Opoczna, Sulejowa, Tomaszowa...

Duszpasterze niecierpliwie czekają na nowy budynek, który ma stanąć w 15 miesięcy. Otwarci na nowe inicjatywy chcą też rozwinąć już istniejącą działalność. A są tu przecież jak wszędzie ministranci, bielanki i poczty sztandarowe, są aż trzy chóry (w tym 60-osobowy dziecięcy), wszystkie szczeble duszpasterstwa oazowego, 3 grupy WŻCh. Ojcowie jezuici nie zrezygnowali z duszpasterstwa ludzi pracy, którzy 13. każdego miesiąca zbierają się na Mszy św.: – Ci, którzy identyfikują się z Kościołem, wiedzą, że zawsze jest tu dla nich miejsce – mówi rektor.

Nie chcą wychodzić

O. Lemiesz największy nacisk kładzie – zgodnie z jezuicką tradycją – na formację młodych. – Choć jezuicki kościół nie jest parafią, potrzeby są wielkie i dla wszystkich starczy pracy – mówi. Sam prowadzi w liceum im. Chrobrego kółko teatralne – to także wielka tradycja towarzyszy św. Ignacego – a młodzież chętnie wystawia (mają piękną salę ze sceną i kurtyną, jak w prawdziwym teatrze) spektakle religijne czy dotyczące problemów moralnych. Niektóre z nich są prezentowane także w kościele, dla całego miasta. Ojcowie uczą religii w szkołach, więc w kościele odbywają się rekolekcje szkolne, a także te dla maturzystów. Popołudniami przychodzą dzieci, którym pomaga się w odrabianiu lekcji, udziela bezpłatnie języków...

Oprócz aktywności musi być kontemplacja, trwa więc nieustanna modlitwa wokół 400-letniego wizerunku: w sobotę z czytaniem próśb i podziękowań, w środę z ucałowaniem relikwii św. Faustyny; wieczorami młodzież przychodzi na apele... – To Matka Boża ich gromadzi – stwierdza z przekonaniem Ojciec Rektor. – Modlitwy trwają długo, a i tak trzeba ich wyganiać, bo sami wcale nie chcą wychodzić...

Hołd kwiatów

I taki odbiera Pani Trybunalska. W ostatnim dniu maja tradycyjne nabożeństwo w Piotrkowie jest inne niż wszystkie. Ludzie przychodzą na nie z kwiatami. Co kto może, przynosi: ten wielki bukiet, ów jedną różę z przydomowego ogródka, inny pęk kwitnących traw z łąki. Po majowym wszyscy składają Matce swój dar, a br. Sylwester potem całą noc układa bukiety strojące całą świątynię.

Któregoś roku dziewczęta tutejszego zespołu radomskiego Gipsy Tabor ustrojone w barwne cygańskie suknie pierwsze złożyły kwiaty przed Matką Bożą, a potem cały zespół śpiewał po polsku i cygańsku, aż ludzie w kościele płakali, słysząc tak piękny sposób wielbienia Pana Boga i jego Najświętszej Rodzicielki.

Adwokat ubogich

Słynął jako obrońca niezamożnych podsądnych, którym też często opłacał koszta sądowe. Skazanych odwiedzał w więzieniach i dbał o ich rodziny. Przyjął święcenia kapłańskie, ale nigdy nie przestał być prawnikiem. Pod koniec życia oddał się kontemplacji, lecz nie całkiem – wciąż służył potrzebującym jako adwokat, a dom po rodzicach zmienił w hospicjum dla ubogich. Zwał się Iwon z Bretanii, żył w XIII wieku i wobec takiego umiłowania sprawiedliwości musiał prędzej czy później trafić do Piotrkowa Trybunalskiego.

Do pierwszej od wejścia wschodniej kaplicy kościoła pojezuickiego sprowadzili go pijarzy, którzy też opiekowali się bractwem jego imienia tutaj działającym. Dziś widnieje tam obok portretu świętego (kanonizowany w 1347 roku) kartusz z napisem: „Św. Iwonie, obrońco i opiekunie wdów, sierot i ubogich, módl się za nami”, a nad nim dewiza: „Będzie dziełu sprawiedliwości pokój”. Podobno inskrypcja ta zasłoniła dawną łacińską dewizę, która w przekładzie na polski brzmi: „Adwokat, a nie łotr, rzecz godna ludzkiego podziwu”...

Adwokaci się nie obrazili. Przeciwnie, św. Iwon Hélory z Kermartin od wieków jest ich patronem. Do jezuitów piotrkowskich zgłosili się niedawno tutejsi mecenasi i sędziowie – chcą zbierać się przy swoim opiekunie. – Wobec takiego zapotrzebowania – mówi o. Lemiesz – w maju 2006 roku (19 maja to święto patronalne) wystartujemy oficjalnie. Będzie uroczysta Msza św., może konferencja naukowa. Rozpocznie się regularne duszpasterstwo.

Piotrków Trybunalski czasy szumnej świetności ma już za sobą. Jest miastem jak inne w Polsce – pełnym problemów, zgryzot, ale i powszedniej radości, codziennego wykuwania ludzkiego losu. Ma też wielką tradycję, z której wciąż potrafi czerpać, odwołując się, jak zawsze od czterystu lat, do trybunalskiej Pani Pocieszenia i pamiętając, że patronowała Ona ułomnemu, bo ludzkiemu, ale sławnemu na kraj dziełu sprawiedliwości.

Zaiste: Będzie dziełu sprawiedliwości pokój.

nasze trasy terminy kraje przeczytaj o naszych trasach