Rozmowa z ks. Romanem Tkaczem SAC, twórcą i emerytowanym dyrektorem Pallotyńskiego Biura Pielgrzymkowego


PEREGRINUS: Zacznijmy od początku: 28 marca 1984 r., dekretem ówczesnego prowincjała Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego ks. Czesława Parzyszka, został powołany Sekretariat ds. Apostolstwa. Jego celem było zaktywizowanie świeckich do działania na rzecz Kościoła. 26 sierpnia 1984 roku, w ramach tego Sekretariatu, powstało Pallotyńskie Biuro Pielgrzymkowe, które de facto rozpoczęło działalność w 1985 roku. Księże Romanie, jak wyglądały początki Pallotyńskiego Biura Pielgrzymkowego?
Ks. Roman Tkacz SAC: Rzeczywiście, Sekretariat ds. Apostolstwa powstał 28 marca 1984 r. Jego sekretarzem został ksiądz Jan Pałyga, który niestety miał nieszczęśliwy wypadek, po którym nie mógł już pełnić tej funkcji. Dlatego w sierpniu [1984 r.] otrzymałem dekret i objąłem ten Sekretariat. Było to bardzo pilne, ponieważ pallotyni na całym świecie przygotowywali się do wielkiego jubileuszu 150-lecia powołania Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego, czyli zgromadzenia księży pallotynów. W związku z tym Rada Generalna podjęła decyzję, by zorganizować w Rzymie dwa wielkie spotkania; pierwsze w marcu 1985 r. miało być spotkaniem palotyńskiej młodzieży z całego świata, drugie – październikowe – było spotkaniem dorosłych.

PEREGRINUS: Jak zapamiętał Ksiądz organizację tej pierwszej pielgrzymki młodzieżowej do Rzymu? Jakie były największe trudności?
Ks. Roman Tkacz SAC: To były czasy przed upadkiem muru berlińskiego. Organizacja pielgrzymek była nie lada wyzwaniem. Głównym problemem była konieczność uzyskania paszportów i wiz. (…). To była pielgrzymka autokarowa, co stanowiło wyzwanie samo w sobie. Autokary były wówczas innej klasy niż dzisiaj i często się psuły. Przejazd do Włoch trwał 3 dni. Najpierw wysłaliśmy cztery grupy. Autokary były pełne i dla tak dużej grupy, około 200 osób, trzeba było znaleźć noclegi tranzytowe: pierwszy blisko granicy Polski z Czechosłowacją, kolejne w okolicach Wiednia i Wenecji. Oczywiście, gdybyśmy mieli wysoki budżet, to byłoby proste. Ale budżet dla młodzieży był bardzo, bardzo ograniczony. Trzeba było też rozwiązać kwestię wyżywienia, więc prowiant zabieraliśmy ze sobą. Każdego dnia kilka osób było wydelegowanych do przygotowania posiłku porannego i wieczornego. Trudności były także z przewodnikami. W tamtym czasie nikt z wyjeżdżających, poza mną, nie był nigdy wcześniej w Rzymie! Takie trudności pokonywaliśmy z pierwszymi czterema grupami… Potem, jesienią, pojechało 26 autokarów – 5-6 autokarów każdego dnia –, czyli około 1200 osób. Organizacja tego wszystkiego wymagała naprawdę wiele czasu i zaangażowania. Tak, zmagaliśmy się z wieloma trudnościami…

PEREGRINUS: Jakie były największe wyzwania w pierwszych latach działalności biura pielgrzymkowego?
Ks. Roman Tkacz SAC: Warto powiedzieć, że na początku nie nazywaliśmy się „biurem”, ale „duszpasterstwem pielgrzymkowym”. W ramach Sekretariatu były różne duszpasterstwa np. duszpasterstwo misyjne czy duszpasterstwo młodzieży. Przez wiele lat oficjalna nazwa biura brzmiała więc Duszpasterstwo Pielgrzymkowe Księży Pallotynów. Na początku byłem w nim sam. Trzeba więc było zebrać zespół do pracy, środki, a przede wszystkim przemyśleć plan działania. Oczywiście największym wyzwaniem było organizowanie i skoordynowanie wyjazdów zagranicznych w czasach, gdy uzyskanie paszportów i wiz było naprawdę bardzo trudne. Przecież nie było wtedy komputerów, formularze wizowe były wypisywane ręcznie lub na maszynie do pisania. To było bardzo pracochłonne, ale udało się stworzyć skuteczny system działania. Do dziś pamiętam jedną z naszych pracownic, która w nocy stawała w kolejce pod ambasadą, rano zastępowały ją koleżanki, a ona „odsypiała”, żeby kolejnej nocy znowu stać pod następną ambasadą. Dziś to są rzeczy wręcz niewiarygodne. Ale poświęcenie ludzi było wtedy ogromne!

PEREGRINUS: Jak dalej rozwijało się biuro pielgrzymkowe? 
Ks. Roman Tkacz SAC: Potem dołączył do mnie ks. Stanisław Wójtowicz, który – po kursie językowym w Perugii – zajął się pielgrzymkami do Włoch. Ja natomiast rozpocząłem poszukiwanie nowych tras. W 1986 r. zorganizowaliśmy pierwsze pielgrzymki do Lourdes. Były to dwutygodniowe autokarowe wyjazdy, podczas których – oprócz Lourdes – zwiedzaliśmy Paryż, Carcassonne, La Salette. Grupy wyjeżdżały jedna za drugą, a poza mną nie było nikogo, kto mógłby je poprowadzić. Wpadłem wtedy na pomysł, żeby wyjeżdżały dwa autokary jednocześnie: jechałem w jednym autokarze, w drugim jechał ktoś, kto się „przyuczał” do prowadzenia pielgrzymek. Równolegle ks. Stanisław organizował pielgrzymki do Rzymu. To były bardzo intensywne lata. W 1991 r. ksiądz prowincjał Czesław Parzyszek powołał mnie na dyrektora biura, a moim zastępcą został ks. Stanisław Wójtowicz. To były oficjalne nominacje, ale od początku dzieliliśmy się obowiązkami.

PEREGRINUS: Jakie trasy pielgrzymkowe pojawiły się w ofercie biura po sukcesie pielgrzymek do Włoch i Francji? 
Ks. Roman Tkacz SAC:  Wiele osób pragnęło jechać na pielgrzymkę do Fatimy. Wiedziałem, że do Portugalii trudno jechać autokarem ze względu na odległość. W 1987 r. na kongresie ANDDP (Association Nationale des Directeurs Diocésains de Pèlerinages), międzynarodowej organizacji skupiającej organizatorów pielgrzymek, spotkałem pana Albino Frazão. Był on właścicielem biura pielgrzymkowego w Fatimie. Wspólnie wpadliśmy na pomysł „wymiany pielgrzymkowej”, czyli Portugalczycy przyjeżdżali do Polski, a Polacy jechali do Portugalii.

PEREGRINUS: Pierwsze pielgrzymki podróżowały po Europie. Ale, patrząc z perspektywy lat, to Ziemia Święta była najważniejszą destynacją biura. Kiedy odbyła się pierwsza pielgrzymka do Ziemi Świętej i jak ją Ksiądz zapamiętał?
Ks. Roman Tkacz SAC: Pierwsza pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyła się w 1989 roku i była wyjątkowa. 

PEREGRINUS: Jak to możliwe? Stosunki dyplomatyczne między Polską a Izraelem nawiązano dopiero w 1990 roku. Jak się udało zorganizować pielgrzymkę rok wcześniej?
Ks. Roman Tkacz SAC: Wizę do Izraela załatwialiśmy przez ambasadę holenderską w Warszawie. To tam składaliśmy dokumenty, a oni – swoimi kanałami – zdobywali potrzebne pieczątki. Dzięki temu udało nam się zorganizować już w 1989 r. nawet nie jedną, ale trzy grupy.

PEREGRINUS: Wizy to tylko jeden z elementów organizacji pielgrzymek do Izraela. W jaki sposób biuro nawiązało kontakt z kontrahentami w Ziemi Świętej? Nie było przecież Internetu... 
Ks. Roman Tkacz SAC: Rzeczywiście… biorąc pod uwagę ówczesne realia i brak nowoczesnych środków komunikacji to było trudne przedsięwzięcie. Najnowocześniejszym sprzętem jaki mieliśmy wówczas w biurze był teleks... Od kogoś, nie pamiętam dziś nawet od kogo, otrzymałem numer do biura turystycznego w Jerozolimie.  Na początku sierpnia 1989 r., na tym teleksie napisaliśmy, że biuro pielgrzymkowe w Polsce jest zainteresowane nawiązaniem współpracy. A potem poszedłem na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, byłem przewodnikiem potężnej grupy. Po kilku dniach, na jednym z etapów pielgrzymki, odnalazł mnie właściciel tego biura z Jerozolimy pan Salah Atallah. Chciał osobiście zobaczyć, jak pracuję, a ja wtedy mogłem mu pokazać, jak wygląda piesza pielgrzymka na Jasną Górę. Był tym tak samo zainteresowany, jak i zaszokowany. Potem zobaczył, jak działa biuro w Warszawie. Po pewnym czasie napisał, że chciałby pokazać mi swoje biuro w Jerozolimie i wysłał zaproszenie. Z tym zaproszeniem poszedłem do ambasady holenderskiej i otrzymałem wizę na 10 dni.

PEREGRINUS: Jak wyglądały pierwsze doświadczenia w Izraelu?
Ks. Roman Tkacz SAC: To była wspaniała przygoda! Pamiętam to wszystko bardzo dokładnie. I dzień, i godzinę. Było to 1 września 1989 roku, samolot odlatywał o ósmej rano. W Polsce dzieci szły do szkoły, a ja jechałem „do szkoły” w Jerozolimie. Zostałem powitany przez kontrahenta i od razu zaczęły się komplikacje, bo… nie mogliśmy się porozumieć. Niestety, on nie znał francuskiego, niemieckiego i włoskiego – tylko arabski i angielski, których ja nie znałem. Pomógł nam wówczas ksiądz z polskiej misji, który tłumaczył rozmowy. Ułożyliśmy wspólnie program pielgrzymki, pojechaliśmy do Galilei. Podczas tego pierwszego pobytu nauczyłem się topografii i logistyki Ziemi Świętej, co pozwoliło mi później prowadzić grupy pielgrzymów.

PEREGRINUS: Czy zainteresowanie pielgrzymkami do Ziemi Świętej było duże?
Ks. Roman Tkacz SAC: Ludzie pragnęli pielgrzymować do Ziemi Świętej. Kiedy po powrocie do Polski ogłosiłem, że będziemy robić taką pielgrzymkę, to w ciągu tygodnia, może dwóch, zebrała się cała grupa, z którą pojechałem. Potem była druga grupa i wtedy pojechał ze mną „na przyuczenie” również ks. Stanisław. Początek pielgrzymowania do Ziemi Świętej był momentem przełomowym dla działania biura.

PEREGRINUS: Przez te 40 lat prowadził Ksiądz wiele pielgrzymek. Czy jest taka, która szczególnie zapadła Księdzu w pamięć?
Ks. Roman Tkacz SAC: Wyjątkowe wrażenie zrobiła na mnie pielgrzymka organizowana w 1993 r. dla ludzi wsi. Było to ponad 1000 osób, które leciały prawie jednocześnie trzema samolotami. Stało się to możliwe dzięki współpracy z panem Tadeuszem Węgrzeckim, ówczesnym dyrektorem izraelskich linii lotniczych EL AL w Polsce. Było to związane z odbywającym się w naszym kraju tzw. „Marszem Żywych”. (…) Do Polski przylatywała izraelska młodzież, a polscy pielgrzymi lecieli do Izraela tymi samymi samolotami. Mieliśmy do dyspozycji 3 jumbo jety. 

PEREGRINUS: Jak udało się zebrać tak dużą grupę pielgrzymów?
Ks. Roman Tkacz SAC: Już wcześniej współpracowaliśmy z duszpasterstwem rolników. Zawsze staraliśmy się pamiętać, że biuro powstało w ramach Sekretariatu do Spraw Apostolstwa jako duszpasterstwo pielgrzymkowe. Skontaktowałem się z diecezjalnymi duszpasterzami rolników. Odpowiedź była błyskawiczna i wkrótce mieliśmy pełne trzy samoloty. Największym wyzwaniem było znalezienie przewodników grup – potrzebowaliśmy ich aż 23. 

PEREGRINUS: I jak sobie z tym poradziliście?
Ks. Roman Tkacz SAC: Nawiązaliśmy kontakt z uczelniami, kształcącymi biblistów, czyli ówczesną ATK w Warszawie i KUL w Lublinie. Pomagali nam profesorowie tych uczelni, m.in. ks. Waldemar Chrostowski, którzy wytypowali 24 studentów biblistyki i wyjechali z nimi do Izraela tydzień przed grupami. Pod opieką profesorów przyszli przewodnicy kształcili się tak intensywnie, że po tygodniu sprawiali wrażenie, jakby to były „ich miejsca”, jakby je znali od dawna. To było fantastyczne! Ale tysiąc osób w tym samym czasie… tak duża grupa pielgrzymów nie mogła przecież wejść jednocześnie do jakiegoś miejsca, obiektu. Dlatego trzeba było precyzyjnie koordynować programy poszczególnych grup. Na szczęście były one bardzo zdyscyplinowane i wszystko się udało! Przy tej okazji trzeba podkreślić, że nasze biuro zawsze przykładało wielką wagę do dwóch najważniejszych aspektów wyjazdu: przewodników i programu. Dobrzy przewodnicy sprawiają, że nie trzeba reklamować pielgrzymek, dzięki wspaniałym prowadzącym nasi pątnicy wracają do nas i sami wybierają, z kim chcą jechać  

PEREGRINUS: Mamy rok 2024. Jakie największe zmiany zaszły w biurze na przestrzeni tych lat? Jak zmieniły się preferencje pielgrzymów?
Ks. Roman Tkacz SAC: Preferencje pielgrzymów zmieniły się bardzo. Na początku dominowały pielgrzymki autokarowe, teraz zdecydowanie więcej osób wybiera podróże samolotem. Biuro rozwijało się, co roku pojawiały się nowe trasy. Układaliśmy je tematycznie. Były więc pielgrzymki biblijne, czyli Ziemia Święta, Egipt, Jordania; potem trasy apostolskie – pielgrzymki śladami świętego Pawła czy św. Jana oraz pielgrzymki maryjne. Później pojawiły się szlaki misyjne, a więc wyjazdy w odległe rejony Ameryki Południowej, Afryki czy Australii i tzw. „dziedzictwo chrześcijaństwa”, czyli pielgrzymki do Azji. W pewnym momencie mieliśmy ponad 80 różnych tras rocznie. To dawało pielgrzymom duży wybór i tak jest do dziś. To czego żałuję, to fakt, że w pewnym momencie zaniechaliśmy organizowania spotkań przedpielgrzymkowych i popielgrzymkowych. Takie spotkania były połączone z Mszą Świętą i stanowiły nie tylko organizacyjne, ale i duchowe przygotowanie do pielgrzymki; a po powrocie podsumowywaliśmy wyjazd, by na zawsze utrwalił się w pamięci. To był program duszpasterski z budowaniem świadomości apostolskiej. Kiedyś było to dosyć łatwe, szczególnie, gdy były to grupy zorganizowane, pochodzące z jednej miejscowości czy parafii. Takie grupy, w tym samym składzie, wyjeżdżały najpierw do Ziemi Świętej, a potem do Lourdes, do Fatimy i na kolejne trasy. Myślę, że do dziś ich uczestnicy spotykają się i wspominają odbyte pielgrzymki.

PEREGRINUS: A co Ksiądz sądzi o pielgrzymkach, które mają charakter rekolekcji?
Ks. Roman Tkacz SAC: To wyjazdy, które biuro organizowało od dawna i nadal organizuje. Klasycznym przykładem były rekolekcje na Górze Błogosławieństw w Ziemi Świętej czy wyjazdy do Fatimy, Lourdes, Medjugorje. To wyjazdy, które trwają od 6 do 8 dni i są nie tylko poznawaniem miejsc, ale mają silny element duchowy i formacyjny. Mamy też teraz rekolekcje w różnych ciekawych klasztorach w Polsce albo na przykład na Montserrat w Hiszpanii. 

PEREGRINUS: A czym właściwie różni się pielgrzymka od wycieczki?
Ks. Roman Tkacz SAC: Pomimo pewnych podobieństw, pielgrzymka różni się znacząco od zwykłej wycieczki turystycznej. Wydaje mi się, że najważniejszą różnicą jest podejście przewodników do uczestników. Wynika to z zaangażowania i duchowego ukształtowania naszych przewodników. Na pielgrzymce ludzie czują się bardziej „zaopiekowani”. Często zdarza się, że dorosłe dzieci wysyłają starszych rodziców na pielgrzymkę z naszym biurem, bo wiedzą, że jesteśmy solidną firmą i rodzice będą z nami bezpieczni. Ponadto podczas pielgrzymek dokonuje się formacja duchowa i religijna, czego nie ma podczas zwykłych wycieczek. Ważnym elementem pielgrzymki jest także intensywny program zwiedzania i niewielka ilość tzw. „czasu wolnego”, co pozwala uczestnikom skupić się na duchowych i kulturowych doświadczeniach. 

PEREGRINUS: Jakie wyzwania widzi Ksiądz przed turystyką pielgrzymkową?
Ks. Roman Tkacz SAC: Przed biurami pielgrzymkowymi stoi obecnie wiele wyzwań „praktycznych”, takich jak: dostosowanie oferty do zmieniających się potrzeb klientów, utrzymanie wysokiej jakości usług oraz radzenie sobie z logistyką w zmieniających się warunkach politycznych i gospodarczych. Jednak wydaje się, że głównym problemem jest coraz mniejsza liczba kapłanów i powołań kapłańskich w Polsce oraz zmniejszająca się liczba osób aktywnie praktykujących wiarę. To może mieć wpływ na popularność pielgrzymek. Ale prawdziwe biura pielgrzymkowe, które w poważny sposób skupiają się na aspektach duchowych i formacyjnych, wciąż cieszą się uznaniem. Przyszłość branży pielgrzymkowej widzę w zaangażowaniu ludzi świeckich. Biuro PEREGRINUS jest obecnie w 99% prowadzone przez świeckich i to się sprawdza.

PEREGRINUS: Czego nauczyło Księdza 40-letnie doświadczenie pracy w biurze pielgrzymkowym?
Ks. Roman Tkacz SAC: Przez lata prowadzenia pielgrzymek nauczyłem się wielu rzeczy, ale jedną z najważniejszych jest zaufanie do ludzi. Dzięki zaufaniu do moich współpracowników, udało nam się stworzyć wyjazdy, z których pielgrzymi byli zadowoleni i czuli się na nich bezpieczni. To jest ogromna wartość! A poza tym nauczyłem się otwartości na różne kultury i sposoby myślenia. Żałuję bardzo, że nie kontynuujemy wydawania miesięcznika „Miejsca Święte”, który był prawdziwym „skarbem pielgrzyma”, pełnym wartościowych artykułów.  Bardzo się cieszę, że mogłem być od początku częścią tej idei, jaką jest biuro pielgrzymkowe. 

Od 1984 roku, dzięki zaangażowaniu i determinacji wielu osób uczestniczących w tym dziele, Biuro Pielgrzymkowe jest ważnym elementem działalności apostolskiej księży pallotynów. Przyszłość niesie wiele wyzwań, ale także stwarza możliwości dalszego rozwoju oraz pogłębiania duchowych i kulturowych doświadczeń pielgrzymów.