sanktuaria w Polsce
Wrażenia z zagranicznych podróży często głęboko zapadają w pamięć. Niekiedy chciałoby się odwiedzone miejsca zachować na zawsze, by do nich wracać, zaledwie wychodząc za ogrodzenie swojego domu. Poniekąd udało się to kasztelanowi wojnickiemu Krzysztofowi Korycińskiemu, którego urzekła włoska La Verna, gdzie św. Franciszek z Asyżu otrzymał stygmaty. W 1616 roku magnat podarował polskim naśladowcom Biedaczyny znajdującą się w jego dobrach górę Podskale.
W powstałej ze spolszczenia włoskiej nazwy Alwerni wybudowano drewniany kościółek pw. Stygmatów św. Franciszka. Stanowił on miejsce kontemplacji męki Pana i krzewienia duchowości głębokiego zjednoczenia z Chrystusem. Wyrokiem Opatrzności na wzgórze do nowego, murowanego już kościoła trafił łaskami słynący obraz Pana Jezusa Miłosiernego Ecce Homo.
Historia tego wizerunku jest bardzo ciekawa, choć zapewne składają się na nią i skrawki legendy. Według podania obraz miał być własnością bizantyjskich cesarzy, którzy czcili go w swej prywatnej kaplicy w Konstantynopolu. Po upadku imperium znalazł się w rękach zdobywcy miasta, sułtana Mehmeda II, i leżał w pocesarskim skarbcu. Przebywający z wizytą u sułtana Murada IV członkowie poselstwa niemiec-kich Habsburgów otrzymali go w prezencie i odtąd miał się znajdować w kaplicy pałacowej Ferdynanda II. Po jego śmierci nadworny kapelan wywiózł obraz na Węgry i przekazał urzędnikowi cesarskiemu Zygmuntowi Hollo, który umieścił go w kaplicy pałacowej swego rodu. Następnie został podarowany zaprzyjaźnionemu ks. Janowi Michlajskiemu, proboszczowi w parafii Lubowla, a potem w Babicach k. Krakowa.
Kiedy ks. Michlajski był w podróży, zachorował jego ojciec. Został przewieziony do klasztoru w lwerni, gdzie go przyjęto i pielęgnowano. Gdy zmarł, zakonnicy pochowali go w krypcie kościoła. Po powrocie ks. Jan chciał im zapłacić za opiekę nad ojcem, lecz nie przyjęli pieniędzy. Wówczas kapłan zdecydował się ofiarować do kościoła obraz Pana Jezusa Miłosiernego.
Wizerunek przyjęto z radością. Bracia procesyjnie wyszli na jego spotkanie. Początkowo umieszczono go w głównym ołtarzu, a w 1703 roku przerobiono dawną zakrystię na kaplicę dla cudownego obrazu. W 1700 roku na obraz nałożono srebrną sukienkę jako wotum zbiorowe (w XX wieku została skradziona), zaś w 1712 roku Bartłomiej i nna Trawińscy z Krakowa w podzięce za uzdrowienie dziecka ufundowali istniejący do dziś murowany ołtarz.
Kościół zachował cechy wczesnobarokowego wystroju. Po renowacji w latach 1949–1957 zmniejszono wprawdzie liczbę ołtarzy bocznych, lecz pochodzące z rozebranych ołtarzy figury zdobią teraz narożniki świątyni. Z 1734 roku pochodzi ołtarz główny, w którego centrum znajduje się krzyż z 1624 roku pamiętający jeszcze czasy kościółka drewnianego. Spośród ołtarzy bocznych z drugiej połowy XVIII wieku wyróżnia się ołtarz Matki Bożej Piekarskiej. Z tego samego okresu pochodzi ambona z figurami czterech świętych franciszkańskich. W lewej części transeptu można zobaczyć barokową płaskorzeźbę św. Anny Samotrzeciej oraz odznaczające się znakomitą robotą snycerską, już XX-wieczne stacje drogi krzyżowej. Słynnym w okolicy dziełem klasycyzmu jest nagrobek Szembeków wykonany z czarnego marmuru dębnickiego, alabastru i drewna. W przedsionku świątyni znajdują się także sarkofagi Korycińskich.
Sanktuarium oddziaływało nie tylko na okoliczne ziemie, krakowską i śląską, ale też było znane na Morawach, w Czechach, a nawet na Węgrzech. Dowodem tego są kronikarskie zapiski, że dla pątników wygłaszano tu kazania po węgiersku, słowacku, czesku i niemiecku. Przez wieki do Alwerni przybywali biskupi i możni, np. Jan III Sobieski w 1676 roku czy Stanisław August Poniatowski w 1787 roku, jednak szczególnie upodobał sobie to miejsce lud Śląska. To on zbudował w 1897 roku 55-metrową wieżę w miejsce drewnianej dzwonnicy. Wiele pielgrzymek udających się ze Śląska do Łagiewnik lub Czernej nawiedza także alwernijskie wzniesienie. Ojciec Izydor Wróbel FM podkreśla jeszcze jeden historyczny wymiar kultu na tym miejscu: „Kiedy nie było jeszcze sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, tu od wieków mieściło się sanktuarium Pana Jezusa Miłosiernego i prawda o Miłosierdziu Bożym była propagowana”. Najważniejszym odpustem w alwernijskim kościele jest od dawna święto Bożego Miłosierdzia obchodzone w drugą niedzielę Wielkanocy, znane przed laty jako „biała niedziela”.
Innym ciekawym dniem, poza patronalną uroczystością Stygmatów św. Franciszka, jest tzw. Strzelanka. Okoliczni mieszkańcy nazwali tak tradycyjne strzelanie z moździerzy w czasie odpustu. Mawiali, że w niedzielę w oktawie Bożego Ciała „strzelają u bernardynów”. W nowszych czasach wprowadzono misteria bożonarodzeniowe realizowane przez grupę „Pascha”, która jednak zaznacza, że wcale nie są to tradycyjne jasełka. Do Alwerni warto też wybrać się na „Majówkę u Bernardynów” – dużą imprezę religijno-kulturalną. Dobrą zabawę gwarantował w ostatnich latach znany aktor Andrzej Grabowski, który w alwernijskim kościele był ministrantem i przyznaje, że marzył wówczas o zostaniu bernardynem.
Dziś podstawowy wymiar duszpasterstwa związanego z wizerunkiem Ecce Homo koncentruje się wokół kluczowej dla Jana Pawła II i Kościoła przełomu tysiącleci tematyki godności osoby ludzkiej. Bernardyni wyjaśniają: „Obraz przedstawia Jezusa umęczonego, udręczonego i oszpeconego tak, że o Jego wyglądzie można powiedzieć, iż nie przypomina człowieka. A jednak poganin Piłat, dla którego Jezus jest podsądnym Żydem, mówi, że to jest człowiek. Dostrzeżenie godności i niepowtarzalności każdej osoby stanowi wyzwanie w dzisiejszych czasach, kiedy pojawia się problem aborcji i eutanazji, a za człowieka jest uważany ktoś, kto ładnie wygląda oraz jest dobrze ubrany. Człowiek sponiewierany, jeszcze nie narodzony, starszy, nieproduktywny w takim wymiarze, jak oczekiwałoby to społeczeństwo, jest odrzucany” – ocenia sytuację o. Izydor.
Klęcząc w kaplicy Jezusa Miłosiernego, warto medytować nad przesłaniem programowej encykliki Jana Pawła II Redemptor hominis. Przed nami bowiem Człowiek z pozoru przegrany i zniszczony, a przecież w Nim objawiła się pełnia człowieczeństwa. Bez Niego „nie można zrozumieć człowieka” i „człowiek nie może sam siebie zrozumieć”. W dobie konsumpcjonizmu musimy zwracać uwagę na to, że o godności osoby decyduje inny jej wymiar niż elegancki ubiór, zdrowie czy siły fizyczne. Niepowtarzalna wartość każdego człowieka wynika nie tylko z faktu, iż został stworzony przez Boga, ale przede wszystkim z odkupienia go przez Syna Bożego. On, przyjąwszy ludzką kondycję, ukazał pełnię bycia człowiekiem. Zaskakujące, że w miejscu poświęconym stygmatom św. Franciszka, czyli formie najwyższego włączenia własnego człowieczeństwa w człowieczeństwo Chrystusa, znalazł się wizerunek zatytułowany Oto Człowiek...
przeczytaj o naszych trasach święci sanktuaria przewodniki i książki