SANKTUARIA NA ŚWIECIE
Jak mówił przed laty w Nowym Targu Papież Jan Paweł II, chodziło o jakieś poszukiwanie samego siebie w kontakcie z przyrodą, w wysiłku fizycznym, ale jeszcze bardziej we wspólnocie z drugim człowiekiem i z samym Bogiem.
Inspiracją dla istniejącej już od lat w Krakowie grupy duszpasterstwa turystycznego i kola PTTK „Pielgrzym" stała się książka niemieckich autorów pt. „Pielgrzymki w górach. 50 wędrówek po Alpach". Książka opisuje pięćdziesiąt wędrownych tras do kościółków i kapliczek położonych w terenach górskich, w Alpach niemieckich, austriackich i włoskich. Bogato ilustrowana, prezentuje opisy dojścia i ciekawe wydarzenia związane z wybranymi małymi alpejskimi sanktuariami, podaje daty pielgrzymek i corocznych świąt.
Każde z tych miejsc na swój sposób i swoją skalę żyje pątniczym życiem. Przynajmniej raz w roku, w dniu patrona, wyrusza doń piesza pielgrzymka pątników przybyłych nieraz Wdość odległych stron. Parafianie małego miasteczka Hopfgarten z dumą opowiadali o corocznej pielgrzymce na górujący tam szczyt Hohe Salve (1827 m) do kaplicy św. Jana Chrzciciela. Corocznie kilkadziesiąt osób wraz z proboszczem wędruje 24 czerwca do swego patrona. Jedna z bardzo znanych wysokogórskich szos, w pogodne dni dosłownie zakorkowana pojazdami ciekawych obejrzenia najwyższego szczytu Austrii Wielkiego Dzwonnika (Grossglockner), raz w roku w święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny zapełnia się setkami pątników. Od 250 lat w poprzek wysokich, przełęczy, z orkiestrą i sztandarami pielgrzymują do kościółka w Heiligenblut, powtarzając legendarne przejście żołnierza Briciusa z Danii, któremu cesarz Konstantyn podarował relikwie Krwi Przenajświętszej. Umarł on z wyczerpania podczas drogi do kraju w wysokich Alpach. Wiele lat później w cudowny sposób odnaleziono drogocenną relikwię i wybudowano dlań kościół. Tak można by wymieniać kolejne pielgrzymki do różnych miejsc: żołnierzy do kaplicy św. Anny na Matzen (1534 m, Karawanki), wędrówkę do kaplicy św. Jana Nepomucena w Wanns (1415 m, Południowy Tyrol), podczas której w symboliczny sposób topiona jest w potoku figura Świętego, itd.
Pierwsza pielgrzymka naszej grupy odbyła się w lipcu 1993 roku do Wschodniego i Południowego Tyrolu. Zachęceni bogatymi przeżyciami, kontynuowaliśmy wyprawy w latach następnych, wędrując w inne zakątki Alp austriackich, szwajcarskich, włoskich, francuskich i słoweńskich.
Sacrum przyrody
Zapyta ktoś, cóż niezwykłego można odnaleźć w kościółkach i kaplicach, położonych na terenie gór? Także i w Polsce spotykamy dość sporą ich liczbę. Odpowiedź nasuwa się sama. Rozległe alpejskie hale pokryte w czasie krótkiego lata bujną zielenią, kolorowymi kwiatami - zwłaszcza morzem różowych rododendronów - wielkie leśne przestrzenie, skaliste urwiska, piętrzące się niekiedy kilkaset metrów, sąsiedztwo lodowców, rozległe widoki - wszystko to tworzy jakiś gigantyczny teatr stworzenia. Zaciera się tu granica sakralnej przestrzeni, wydzielonej murami górskiego kościółka wzniesionego przez człowieka. Przechodzi ona w sacrum całej przyrody, w której odbija swą obecność sam Stwórca.
Przede wszystkim ciekawi są ludzie ze swą wiarą, kulturą, zwyczajami, którzy przez wiele wieków wznosili te małe sakralne obiekty. Jan Paweł II mówił, poświęcając kościół na zakopiańskich Krzeptówkach, iż sakralne budowle w jakiś sposób odzwierciedlają życie wierzących. Jest w nie wpisana ludzka historia. Mówią one o przeszłości, o tych, którzy żyli niegdyś przed nami, ale też kierują ku przyszłości. To co przeszłe, to co zostało utrwalone w ich murach, staje się naszym dziedzictwem. Każdy kościół to zarazem miejsce, gdzie aktualnie pulsuje chrześcijańskie życie.
Geneza alpejskich kaplic często była prosta, jak prości byli ludzie, którzy je stawiali, jak zwyczajne i bliskie życiu były ich intencje. I właśnie w tej prostocie i zwyczajności kryje się ich niezwykłość. Prawdopodobnie architekci, artyści i historycy nie znaleźliby zbyt wielu motywów godnych uwagi z ich punktu widzenia. Choć niektóre z budowli są swoistego rodzaju architektonicznymi i historycznymi perłami.
W tych małych, nieraz bardzo prostych - by nie powiedzieć prozaicznych – obiektach odzwierciedlają się ważne dla tamtych ludzi wydarzenia a niekiedy dramaty. Na przełazy Sattel (2186 m, Południowy Tyrol), niewielka prosta kapliczka - „Totenkirchl” upamiętnia zgon młodego człowieka uciekającego przed zarazą. Nie pomogła ucieczka, „czarna śmierć" dosięgła go w górach. W 1552 roku Urszula Penigerin poszukiwała swego zagubionego, w dodatku ślepego dziecka. Znalazła je przypadkowo przy zbieraniu borówek powyżej wioski Embach (Alpy Salzburskie) i ufundowała kapliczkę Matki Bożej Bolesnej. Dwieście lat później arcybiskup Salzburga konsekrował kościółek, do którego rocznie pielgrzymowało do 40. tysięcy pątników.
Można też przypuszczać, iż pobożni alpejscy górale, przebywając długie tygodnie w oddaleniu od stałego miejsca zamieszkania i swych parafialnych świątyń, wznosili kaplice, ośrodki modlitwy przypominające im Bożą obecność. Niewykluczone, że już w dawniejszych wiekach, jak to się dzieje dzisiaj, od czasu do czasu zapraszali księdza, który odprawiał dla nich nabożeństwa.
Niektóre regiony Alp posiadają niezwykłe bogactwo sakralnych budowli i znaków. Za znamienny przykład niech posłuży kościółek Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Hollbruck (1360 m, Wschodni Tyrol). Wybudowano go w XVII wieku, w wysoko położonej wiosce, jako wotum za „wskrzeszenie martwo urodzonego niemowlęcia". Pielgrzymi przychodzą tu dziś na modlitwę pieszo z okolic miasteczka Sillan w dni nabożeństwa fatimskiego, ale także, by zobaczyć z widokowego punktu osiem kościołów.
Trudno tu oceniać zachodnie społeczeństwo, jak się wydaje bardziej zobojętniałe religijnie od naszego. Jednakże do dziś istnieje wśród mieszkańców krajów alpejskich wielki szacunek i troska o sakralne miejsca. Może rzadziej wstępują do swoich parafialnych świątyń, natomiast chętniej udają się gdzieś dalej, do małych pielgrzymkowych miejsc na wspólne nabożeństwa bądź indywidualną medytację.
Krzyże
Niemal każdy większy szczyt w Tyrolu czy w Alpach bawarskich ma swój krzyż. Stawiają go organizacje turystyczne, ratownicy górscy, narciarze, nieformalne grupy koleżeńskie ze szlaków, myśliwi, indywidualne osoby, ale także wspólnoty nie związane bezpośrednio z turystyką. Krzyż jest zwykle bardzo solidny, drewniany lub metalowy, zabezpieczony przed zmiennymi warunkami pogody. Często zawiera tablicę informującą o fundatorach, dacie powstania, nazwie i wysokości szczytu. Bywa, iż twórcy dodają intencję fundacji, jakąś „złotą myśl" - biblijny cytat lub wiersz o religijnej treści. Niejednokrotnie do krzyża przymocowana jest skrzynka z pamiątkową księgą i pieczęcią. Księga ta niekiedy ma bardzo praktyczne znaczenie. W razie poszukiwań zaginionego turysty w górach stanowi cenną wskazówkę dla ratowników. Można wówczas powiedzieć, że krzyż staje się dotykalnym znakiem Bożej opieki nad wędrującymi.
Przy krzyżach tych fundatorzy organizują Msze św. Zwykle mają jakiś stały termin. W niemieckiej i austriackiej części Alp bardzo popularne są tzw. „Bergmesse" bądź „Gipfelmesse". Sam miałem okazję kilkakrotnie odprawiać tego rodzaju nabożeństwa w Kitzbichelskich Alpach, np. na Tristkopf (2359 m) dla tamtejszych turystów i ratowników górskich, na Hohe Salve (1827 m) podczas święta tyrolskich grup ludowych (Trachtenverein i Schuhblatter gruppe) bądź na Sonnenjoch, zorganizowane przez grupę strzelców (Schiitzenkompanie). Zwykle Msza św. ma uroczystą oprawę. Gra podczas niej orkiestra, a przynajmniej mały zespół muzyczny ubrany w ludowe stroje. Niejednokrotnie występuje zespól śpiewaczy. Na marginesie trzeba podkreślić wysoką kulturę muzyczną tamtejszych mieszkańców. Każda miejscowość ma śpiewające i grające zespoły, które zrzeszają grupy należące do różnych pokoleń. Msze Św., bardzo popularne przy kapliczkach jak i wspomnianych wyżej górskich krzyżach, stają się okazją do towarzyskiego spotkania, wspólnego posiłku. Pobliskie schronisko bądź górska restauracja organizuje odpowiednie miejsce z dużym namiotem, kuchnią, muzyką a niekiedy tańcami.
Kapliczki
Znamienne jest, że małe kaplice zagubione nieraz w lasach, stojące wysoko na szczytach są w większości zadbane. Gdy przechodziliśmy z naszą pielgrzymką, obiekty byty otwarte albo ktoś z pobliża, np. z górskiego schroniska, udostępniał klucz. Nikt nie dziwi! się, że grupa chce odprawić Mszę św. Widać zatem, że ktoś czuwa, dba o piękno małych Bożych domów. Nawiedzają je ludzie, trwa w nich kult. Świątynie żyją. Na przełęczy Falzarego (2105 m) w Dolomitach opiekun kilka lat temu zbudowanej kaplicy, ucieszony niespodziewanym przybyciem grupy, bądź co bądź z daleka, rozda! wszystkim pocztówki ze zdjęciem budowli. Gospodarz pasterskiej kaplicy na Wielkiej Pianinie w Alpach Słoweńskich wcale nie zdziwi! się, że przyszła wycieczka z księdzem i chce wziąć udział w Mszy św. Jak się okazało na podstawie księgi pamiątkowej, w pogodne letnie dni przybywają nawet dwie grupy dziennie na górską Eucharystię.
Znaczna część odwiedzonych przez naszą grupę kaplic położonych w wyższych partiach gór, na halach i w lasach, nosi piętno kultury agrarnej. Wznosili je zwykle pasterze, rolnicy bądź pracownicy leśni, nieopodal miejsc wypasu bydła, sianokosów i prac leśnych. Wiele pamiątek i symboli w prosty sposób odbija wierzenia tych ludzi, zwłaszcza ich ufność w Bożą Opatrzność. Najczęściej spotyka się inskrypcje wyrażające prośbę o opiekę nad ich pracą, bydłem; modlitwę o zachowanie od złej pogody, gradu bądź piorunów. Na tych terenach ludzie muszą ciągle zmagać się z trudnymi warunkami i niebezpieczeństwami. Także i dziś, mimo postępu techniki do częstych wypadków należą śmierć od pioruna, kamienne lawiny bądź wezbrane potoki niosące zniszczenie podczas ulew.
W leśnej kaplicy św. Sylwestra, kolo Dobbiaco, której początki datuje się na wiek XII, nawiedzający modlą się do patrona o opiekę nad wypasanym w okolicy bydłem. W podobnej intencji ufundowano w XVI wieku pasterską kaplicę Matki Bożej Śnieżnej, położoną wśród wysokich hal Seckauer Alpen (1822 m). Górski kościółek, wybudowany w poprzednim wieku w miejscu zwanym Marterle (1849 m), ponad doliną Moll (kraj Karnten) został obdarowany przez Piusa X specjalnymi odpustami. Już w roku 1895 był świadkiem grup pielgrzymkowych przekraczających dwa tysiące osób. Przychodzili tu, by modlić się o zachowanie od złej pogody. Do dziś w tych samych intencjach zmierzają pielgrzymki do kaplicy Nawiedzenia Matki Bożej na Harlassanger Alm (Alpy Kitzbichelskie) z okolicznych miejscowości Brixen, Kirchberg i Aschau. Szczególnie urocza jest drewniana kaplica Matki Bożej Nieustającej Pomocy i Opiekunki Trzód (Fischbacher Alpen, 1398 m), zawieszona niemal na pionowych skałach. Spod jej progów wypływa źródło (Schiisserlbrunn). Dochodzi się do niej przez Barenschutzklamm - przepaścisty wąwóz stanowiący rezerwat przyrody - nieopodal schroniska Dobrego Pasterza.
Z interesującą historią związana jest kapliczka Świętego Krzyża na Raschotz (2282) w pobliżu miejscowości St. Ulrich (Południowy Tyrol). Wydarzenie zapisano pod datą 1 lipca 1871 roku. Przez otwarte drzwi do kaplicy zaplątał się jeden z koni licznie wypasanych na okolicznych halach. Drzwi zatrzasnęły się za nim i biedne zwierzę po kilku dniach dokonało swego żywota. Dla tamtejszych pasterzy, na próżno poszukujących we mgle zguby, była to z pewnością poważna strata.
Wymieńmy jeszcze jedno miejsce, tym razem cudowne źródło - Heiligenbrunn - na stokach Rotwandköpfl (1759 m, Steiermark). W pobliżu przełęczy Leobner Törl, wśród bujnych traw wypływa woda. Ponad źródłem znajduje się niewielka skrzynkowa kapliczka, przedstawiająca ukoronowanie Matki Bożej przez Trójcę Przenajświętszą. Samo miejsce, trudne do odnalezienia, wskazuje stojący nieopodal drewniany krzyż. Przychodzą tu od dziesiątków lat ludzie wraz ze swym bydłem. Według tradycji, woda ze źródła w cudowny sposób leczy choroby, szczególnie oczu.
Małe sanktuaria
O intencjach fundatorów i czcicieli tych miejsc mówią wota zawieszane w kaplicach. Zwykle są to obrazki przedstawiające wydarzenia związane ze świętym miejscem: uzdrowienie z choroby lub uratowanie od niebezpieczeństwa. Bije z nich prosta i mocna wiara. Bliższa obserwacja przedstawień pozwala poznać wiele ciekawych szczegółów z historii i życia mieszkańców. Wotywny obraz z 1841 roku w kaplicy Nawiedzenia Matki Bożej na Harlassanger Alm (1504 m) przedstawia uroczystą pielgrzymkę arcybiskupa Salzburga w otoczeniu orszaków duchowieństwa, wojska, szlachty i prostego ludu. Inny wotywny obraz w Welsberg (Dolomity) w plastyczny sposób przedstawia jedną z pielgrzymek mieszkańców (1936 roku). Łatwo można rozpoznać twarze miejscowych osobistości.
W tamtejszych okolicach znany jest zwyczaj umieszczania w kaplicach klepsydr osób zmarłych w okolicy. Mają one formę składanego obrazka. Przedstawiają zdjęcie zmarłego i krótki życiorys z religijną sentencją. Jest to nie tylko informacja o śmierci, ale i prośba rodziny o modlitwę. Zwyczaj ten stanowi na swój sposób wyraz wiary, iż bliski, który odszedł z tego świata, nadal przynależy, choć w inny sposób, do wspólnoty Kościoła.
W naszych czasach pośród małych górskich sanktuariów pojawiły się budowle związane z rozwijającą się turystyką. Zaczęto je budować w pobliżu turystycznych schronisk, kolejek linowych i wyciągów narciarskich. Spełniają dziś często ważną duszpasterską rolę w rejonach koncentracji turystycznego ruchu. Odprawiane są w nich regularnie niedzielne Msze św. Do nich należy kaplica na skraju lodowca opadającego z najwyższego szczytu Niemiec Zugspitze. Surowa kamienna budowla, z sygnaturką na malej wieżyczce, zlewająca się ze skalnym otoczeniem, została postawiona nieopodal końcowej stacji najstarszej w Bawarii kolejki zębatej. Poświęcił ją kard. Joseph Ratzinger w roku 1981. Warto tutaj wymienić kościół, który nie jest co prawda miejscem pielgrzymkowym, ale jak się zdaje, został zbudowany dla turystów. Na wysokości ponad 2000 m zostało założone nowoczesne miasteczko turystyczne Alpe d'Huez (Francja). Popularne jest zwłaszcza w narciarskim sezonie zimowym. Z nowoczesną zabudową zharmonizowano na wskroś współczesną bryłę kościoła, który ma służyć duchowemu życiu licznie przebywających tu gości.
Wspominałem, iż wiele z odwiedzonych przez nas obiektów, choć starannie utrzymanych i odnawianych, nie wyróżnia się nadzwyczajną architekturą. Jednakże były wśród nich cenne perły. Do tych ostatnich należą „Trzy Kościoły" (Dreikirchen 1120 m ponad doliną Brixen), trzy niewielkie kościółki z czasów średniowiecza zlepione w jedną całość. Do dziś posiadają bardzo cenny gotycki wystrój z ołtarzowymi rzeźbami i ściennymi freskami. Jedna z legend mówi o trzech biskupach wygnanych ze swych diecezji, z których każdy wybudował na tym miejscu swój biskupi kościół (św. Mikołaja, św. Gertrudy i św. Magdaleny). Sama zagubiona wioska, z kilkoma zaledwie domami, była schronieniem dla chcących ominąć posterunki celne na jednym z ważniejszych szlaków wiodących z Innsbrucka poprzez przełęcz Brenner ku Italii. Miejsce znane było od średniowiecza z leczniczych źródeł. Prawdopodobnie i ten ostatni fakt stał się przyczyną rozwoju pielgrzymek.
Stacje Drogi Krzyżowej
W wielu miejscach na szlakach wiodących ku górskim kapliczkom napotkać można stacje Drogi Krzyżowej. Niektóre bardzo proste, drewniane, skrzynkowe, ze zwykłymi obrazkami naklejonymi na desce, jak te przy drodze z Panzendorf do kaplicy Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Hollbruck (1360 m, Wschodni Tyrol). Inne pięknie rzeźbione w formie przydrożnych kapliczek, jak choćby z St. Ulrich w kierunku kaplicy Świętego Krzyża na Rasschótz (1871 m) w Dolomitach. Do kaplicy Matki Bożej na Freienbiihel (1769 m, Południowy Tyrol) wiodą aż trzy oddzielne Drogi Krzyżowe, z trzech stron. Wędrując ku kaplicom, zatrzymywaliśmy się na chwilę refleksji i choćby krótkie - „Któryś za nas cierpiał rany". Stacje były dla nas momentem oddechu podczas stromego podejścia i oczekiwania na słabszych, którzy pozostali w tyle. Medytacja Bożej Męki stawała się chwilą zarówno duchowego jak i fizycznego odpoczynku, nabieraniem sił wewnętrznych, ale i energii witalnych. Zdarzało się, że również same kaplice były dla nas, pielgrzymów-turystów, prawdziwym domem, schronieniem przed niepogodą. Kilkakrotnie uciekaliśmy do nich, by ukryć się przed gwałtownym deszczem i burzą.
Cmentarze
Wiele regionów Alp było świadkami krwawych walk podczas obu ostatnich wojen. Do dziś, zwłaszcza w rejonach granicznych. w strefach spornych (np. Południowy Tyrol) można znaleźć ich liczne ślady. Wędrując w okolicach Dobbiaco, spotykać można nie najgorzej zachowane koszary i bunkry, place ćwiczeń i drogi budowane przez wojsko. Nawet na dużych wysokościach, ponad dwóch tysięcy metrów, świecą otwory skalnych korytarzy i schronów dla żołnierzy. W niektórych regionach bezsensowna wojna pozycyjna trwała miesiącami, a nawet latami. Obydwie strony, metr po metrze wydzierały sobie skalny teren. Szliśmy takim korytarzem w górnych partiach Doliny Alta Badia w Dolomitach. Droga z Bovec na Rombon (Alpy Słoweńskie) usiana była otworami skalnych bunkrów. W tym ostatnim regionie, w dolinie Soczy, podczas pierwszej wojny światowej zginęło około miliona żołnierzy. Wydarzenia te upamiętniają rozrzucone w wielu miejscach wojskowe cmentarze i kaplice z pamiątkowymi tablicami. W pobliżu Armentarola (Dolomity) nawiedziliśmy drewnianą, krytą gontem cmentarną kapliczkę żołnierzy pierwszej wojny. U stóp Tre Cima, nieopodal drogi wydeptanej przez tysiące turystów, podczas deszczowo- śnieżnej zawieruchy, odprawiliśmy Mszę św. w drzwiach kaplicy na małym, bardzo zniszczonym wojskowym cmentarzyku. Przy okazji warto wspomnieć, iż okolicę tę odwiedził Jan Pawel II podczas wakacji w 1996 roku. Wydarzenie przypomina kolorowa fotografia w gablotce przed pobliskim schroniskiem Lavaredo (2334 m).
Wzruszające są inskrypcje nagrobnych tablic wspominające niekiedy bardzo młodych ludzi, którzy oddali życie w wysokogórskiej walce. Medytacja nad historią jest tym bardziej szokująca, że dziś w tych samych miejscach spotykamy przedstawicieli niegdyś walczących stron, zmieszanych w jednym tłumie turystów, zasiadających zgodnie przy wspólnych stołach górskich restauracji, wzajemnie fotografujących się, swobodnie przejeżdżających przez granice, na których niedawno zlikwidowano posterunki. Mimo wszystko, spontanicznie nasuwała się potrzeba modlitwy o prawdziwe pojednanie i trwały pokój.
W tym kontekście warto wspomnieć napotkaną na drodze naszych wędrówek figurę Matki Bożej Królowej Pokoju na Mont Chetif (2343 m). Naprzeciw przepaścistych lodowców Mont Blanc - „Dachu Europy" 7 września 1986 roku wylądował papieski helikopter. Z wysokości alpejskich szczytów Jan Paweł II wygłosił dramatyczne orędzie do narodów Europy, nawołując do pokoju.
Innego rodzaju sakralne miejsca wspominają ludzkie tragedie. Na szlakach alpejskich można napotkać kaplice i symboliczne cmentarze ofiar gór. Jeszcze częściej w pobliżu turystycznych szlaków spotyka się niewielkie metalowe bądź kamienne tablice, a niekiedy małe pomniki przypominające niespodziewane śmierci wskutek upadku ze skał, lawiny bądź pioruna. Bywa, iż mają one zdjęcie zmarłej osoby.
Do najbardziej wstrząsających należała nawiedzona przez nas kaplica w masywie Dachsteinu na szczycie Krippenstein (2075 m). Zagubiona podczas załamania pogody, we mgle grupa szkolna z nauczycielem zamarzła wśród labiryntu polodowcowego plateau. Nie pomogła wielogodzinna akcja poszukiwawcza prowadzona przez dwustu ratowników.
W tym samym regionie Dachsteinu, na szlaku schodzącym głębokimi wąwozami z przełęczy pod Bischofschmiitze ku Gosausee modliliśmy się przy kaplicy przypominającej tragiczne ofiary znanego w całej Europie górskiego masywu. Prosta drewniana wiata z kamiennym ołtarzem, otwarta w dwie strony mieściła niewielkie tabliczki z nazwiskami i datami śmierci. Podobny, choć w innym stylu pomnik napotkaliśmy na cmentarzu przy wymienionym już wyżej sanktuarium Heiligenblut u stóp Grossglocknera. Monument wykonano w postaci księgi otoczonej alpinistycznymi symbolami: czekanem i liną. Na wielkich metalowych kartach, które można obrócić, wyryto nazwiska wspinaczy, którzy zginęli w masywie najwyższego szczytu Austrii.
Hospicja
Wśród sanktuariów alpejskich warto zwrócić osobną uwagę na górskie hospicja. W ciągu wieków Alpy przecięte były wieloma drogami handlowymi. Wędrowali po nich także pielgrzymi z północy na południe. Konieczne stawały się miejsca noclegu i odpoczynku. Niektóre z dawnych gospód zmieniały swoje przeznaczenie. Prowadzone przez zakonników, stały się współcześnie domami rekolekcyjnymi. Jednym z najstarszych hospicjów, odwiedzonych przez naszą grupę, którego początki sięgają wieków średnich, należy zespół zbudowany na Górze Świętego Krzyża (2045 m) wznoszącej się nad doliną Alta Badia w Dolomitach - Ospizio di Santa Croce. Pielgrzymki do tego miejsca datowane są od roku 1000. Dziś stoi tu duży dom pielgrzyma i kościółek nawiedzany przez licznych turystów, bardzo ruchliwego podczas lata regionu wypoczynkowego.
Szansa nowej ewangelizacji
Skoro wspomnieliśmy bł. Pier Giorgia, trzeba skreślić kilka słów o sanktuarium położonym na skraju Alp w Oropa (Piemont). Choć należy ono do większych ośrodków pielgrzymkowych, rzadko zapuszczają się tu pątnicy z Polski. Warto wstąpić tu, by pomodlić się przed Czarną Madonną, w kaplicy wspartej na potężnym górskim głazie. Bl. Piotr Jerzy przychodził tu codziennie z położonego kilka kilometrów dalej rodzinnego Pollone, pieszo, ścieżką poprzez lasy, na pierwszą Mszę św. Tak znowu przedalpejskie lasy związały się z jego duchową drogą.
Wspomnijmy jeszcze jedno sanktuarium związane dziś z hospicjum - domem rekolekcyjnym - położone pośród przepaścistych skal Loferer Alpen. Sporych rozmiarów pielgrzymkowy kościół mieści gotycką figurę Madonny czczonej jako „Liebe Frau vom Kircher-Tal" (Matka Boża z Kościelnej Doliny). Kroniki z 1750 roku odnotowały 50 tysięcy pielgrzymów. Dziś ruch jest tu mniejszy. Największa liczba pątników przybywa w „trzy złote soboty" po uroczystości św. Michała Archanioła. Obok kościoła znajduje się obszerny dom przyjmujący na kilkudniowe rekolekcje, dni modlitw i religijnych konferencji.
Wracając do wątku rozpoczętego na początku artykułu, zauważmy, iż te małe górskie sanktuaria, kapliczki i krzyże stają się specyficznym miejscem ewangelizacji. Używając słów Jana Pawła II, są szczególną szansą nowej ewangelizacji. Wiele osób, jak powiedziano, nieczęsto chodzi do swej parafialnej świątyni; ale chętnie udaje się w drogę, by uczestniczyć w Mszy Św. odprawianej w niezwykłej scenerii. Pośród nich są przypadkowi turyści, także obojętni religijnie i niewierzący. Jest to doskonała okazja, by rzucić ziarno słowa Bożego. Jak się zdaje, szansa ta w równej mierze dotyczy polskiego duszpasterstwa.
Zdjęcia z archiwum Koła PTTK „Pielgrzym" w Krakowie
przeczytaj o naszych trasach święci sanktuaria przewodniki i książki