święci

Św. Grzegorz Wielki
Jan Gać

Ideał życia oparty na regule św. Benedykta zachwycił i porwał wielu. Znalazł uznanie nawet tych ludzi z miast, którzy nie zamierzali uchodzić na pustkowia, przeciwnie - próbowali osiągnąć chrześcijańską cnotę doskonałości w warunkach życia miejskiego. Należał do nich Grzegorz, rzymski patrycjusz ze znakomitego i zamożnego rodu senatorskiego, w roku 573 prefekt miasta i jego obrońca przed Longobardami.

W wieku 35 lat zrezygnował z kariery urzędniczej i przywdział czarny habit benedyktynów. Z posiadłości rodowych ufundował sześć klasztorów na Sycylii, a ruchomości sprzedał na rzecz ubogich. Sam zaś, z kilkoma mnichami, zamknął się w swojej willi na wzgórzu Celius, od tej pory przekształconej na klasztor, jeden z dwóch, które założył w Wiecznym Mieście. Chociaż w młodości otrzymał wykształcenie klasyczne, zarzucił światową wiedzę, by w ciszy i wspólnocie braci zgłębiać treść Pisma Świętego i studiować dzieła Ojców Kościoła.

Jego wybitne uzdolnienia i sława znakomitego organizatora nie mogły pozostać długo w ukryciu klasztoru, tym bardziej że wyludniony i wyniszczony Rzym końca VI wieku cierpiał na brak ludzi utalentowanych. Miasto, pozostawione samo sobie od czasów przesiedlenia się cesarzy nad Bosfor, potrzebowało kogoś, kto byłby w stanie skutecznie zaradzić potrzebom. Papież Pelagiusz II dowiedział się o uzdolnieniach i wcześniejszych zasługach niedawno wyświęconego diakona i wydobył go z klasztoru, by uczynić swoim legatem na cesarskim dworze. Jako apokryzariusz - jak z grecka nazywano ten urząd - Grzegorz spędził osiem lat w Konstantynopolu, od 578 do 586 roku, w czasie panowania Tyberiusza I Konstantyna i Maurycjusza. Z tej misji wywiązał się, dowiódł zdolności dyplomatycznych, zadziwił głęboką refleksją teologiczną, a otwartością na odmienne opinie ujął adwersarzy, o czym Wschód będzie pamiętał, przydając mu zaszczytny tytuł Gregorios Dialogos.

A był to trudny okres w relacjach pomiędzy Rzymem i Konstantynopolem. Tylko człowiek umiarkowany, przy tym dalekowzroczny, w miarę elastyczny, lecz rozsądnie obstający przy swoich racjach, był w stanie wyciszyć rodzące się animozje i osiągać dla rzymskiego Kościoła koncesje możliwe do akceptacji. Grzegorz chyba uchodził za takiego człowieka w opinii współczesnych, skoro gdy wrócił do Rzymu i po śmierci papieża Pelagiusza II, któremu przez czas jakiś jeszcze służył w charakterze sekretarza, lud rzymski wraz z duchowieństwem i senatorami, w 590 roku, jemu powierzyli stolicę Świętego Piotra. Przed ingresem do Bazyliki św. Jana na Lateranie elekt otrzymał święcenia biskupie.

Czternastoletni pontyfikat Grzegorza Wielkiego uchodził za wybitny w dziejach chrześcijaństwa zachodniego. Nie było dziedziny w życiu kościelnym, w którą by Grzegorz nie wnikał. Osobiście doglądał najdrobniejszych spraw, wizytował parafie, wygłaszał kazania, prowadził rozległą korespondencję, studiował i niestrudzenie pisał. Do obowiązków duszpasterskich doszły obowiązki zarządzania miastem. Wprawdzie w Rzymie rezydował namiestnik cesarski, ale była to obecność nominalna, by nie powiedzieć - symboliczna. Tak przeto niektóre kompetencje władzy świeckiej musiał przejąć na siebie papież, co w praktyce przekładało się na działalność czysto administracyjną, polityczną, a nawet sądowniczą. Organizował pomoc dla najuboższych, dbał o regularne dostawy zboża z Sycylii, nie omieszkał piętnować krnąbrnych urzędników, wykupywał jeńców z niewoli longobardzkiej. W trosce o bezpieczeństwo Rzymu, widząc, że nie może już liczyć na pomoc cesarza, który nie był w stanie skutecznie bronić nawet bizantyjskiej Rawenny, na własną rękę podjął długie i wyczerpujące układy z Longobardami. Za cenę ogromnego trybutu wyasygnowanego ze środków kościelnych ocalił miasto i zapewnił na jakiś czas pokój jego mieszkańcom.

Prowadził dalekosiężną politykę, brzemienną w skutki na północy i na i wschodzie. W pierwszym przypadku chodziło o chrystianizację Wysp Brytyjskich, w drugim - o utrzymanie poprawnych stosunków z cesarzem i zapewnienie biskupowi Rzymu pierwszeństwa w gronie starożytnych patriarchów Wschodu. Do Anglii wysiał mnicha Augustyna w grupie czterdziestu towarzyszy, prosto z Rzymu, z klasztoru zajmującego pomieszczenia jego rodowej willi. Misjonarze dotarli na dwór króla Kentu Ethelberta i w 597 roku ochrzcili go wraz z innymi poddanymi. Król do chrześcijaństwa był przyjaźnie usposobiony, a to za przyczyną swojej żony, prawnuczki przed stu laty już ochrzczonego króla Franków, Chlodwiga. Anglosasi dołączyli do rodziny narodów chrześcijańskich, które na gruzach imperium rzymskiego, wychodząc ze stanu barbarzyństwa, podjęły wysiłek na trudnej drodze do bytu cywilizowanego.

Opornie tymczasem posuwały się układy papieża z cesarzem. Punktem zapalnym była osoba patriarchy Konstantynopola, który - zapewne inspirowany wolą cesarza - przyjął tytuł patriarchy powszechnego, a zatem jednostronnie wniósł roszczenia do zajęcia pierwszej i najwyższej pozycji w chrześcijaństwie. Podobnej uzurpacji stanowczo przeciwstawił się Grzegorz. Świadomy, że ta pozycja należy się biskupom Rzymu, bo w Wiecznym Mieście śmierć męczeńską poniósł Szymon Piotr, Opoka, na której - zgodnie z wolą Jezusa - stanęły fundamenty Kościoła, odrzucił pretensje patriarchy Konstantynopola. Sam przybrał z pokorą tytuł Sługi Sług Bożych, który po nim przyjmowali wszyscy kolejni papieże. W sporach z Bizancjum o zachowanie prymatu biskupa Rzymu jako głowy Kościoła powszechnego Grzegorz odegrał rolę wybitną. Nie chodziło w tej kontrowersji o rzeczy czysto ambicjonalne, lecz o kwestie najwyższej wagi - o zachowanie jedności Kościoła skupionego wokół Księcia Apostołów i jego bezpośrednich następców.

Sam Grzegorz Wielki szanował tytuł cesarza i uznawał jego nadrzędną pozycję jako władcy świeckiego i gwaranta porządku doczesnego, przypisując mu sankcję Boską, zgodnie z tym, co na ten temat miał do powiedzenia św. Paweł Apostoł, a po nim liczni pisarze chrześcijańscy. Również współistnienie Kościoła w ramach chrześcijańskiego państwa rzymskiego, wprawdzie pomniejszonego przez oderwanie Zachodu w wyniku zalewu barbarzyńców, nakazywało oddawanie należnej czci cesarzowi. Grzegorz nie miał co do tego wątpliwości. Usilnie zabiegał o wypracowanie równowagi pomiędzy władzą papieży a władzą cesarzy bez mieszania kompetencji jednych i drugich. Próbował położyć kres dotychczasowej praktyce ingerowania cesarza w sprawy czysto kościelne, a już przynajmniej w sprawy Kościoła rzymskiego, skoro nie mógł mieć większego wpływu na to, co się działo w Konstantynopolu, Antiochii czy w Aleksandrii. Przed Grzegorzem Wielkim liczni papieże zdani byli na łaskę i niełaskę cesarza bizantyjskiego, który miał ostatnie i wiążące słowo w sprawie wyboru biskupa Rzymu. Każdy elekt musiał oczekiwać na akcept cesarza, bez czego papież nie mógł przyjąć swego urzędu. Do jeszcze groźniejszych nadużyć dochodziło, gdy cesarz jako pomazaniec Boży, a zatem natchniony przez Ducha Świętego, jak uważano, w stopniu głębszym aniżeli inni śmiertelnicy, zabierał wiążący głos w sprawach teologicznych i doktrynalnych. Działo się tak również w sytuacjach, kiedy cesarze byli dotknięci wpływami różnych herezji. Do największych nadużyć na tym tle doszło za pontyfikatu papieża Wigiliusza (537-555), ekskomunikowanego, gdy nie chciał się ugiąć przed wolą cesarza skłaniającego się ku monofizytyzmowi. Dzieje czternastu papieży, którzy tylko w VI wieku panowali przed Grzegorzem Wielkim, uświadomiły mu, że papieże muszą ze wszystkich sił dążyć do uniezależnienia się od wpływów i decyzji władców świeckich, owszem, powodowanych dobrą wolą, ale często błądzących lub działających w interesie patriarchów Wschodu ze szkodą dla Rzymu.

W tych wysiłkach o niezależność dla Kościoła Grzegorz Wielki zaczął szukać przeciwwagi wobec Bizancjum w rodzących się po wędrówkach ludów nowych państwach, których władców należało pozyskać, ochrzcić, ucywilizować i włączyć do rodziny państw chrześcijańskich. Wielki papież wytyczył na kilka stuleci kierunek działania Rzymu ku Europie postpogańskiej: frankońskiej, wizygockiej, germańskiej, anglosaskiej. Położył solidne podwaliny pod budowę nowego porządku europejskiej Christianitas - w miarę jednorodnej cywilizacji przenikniętej ideałami, myślą, prawem i duchem wypływającym z Ewangelii.

Zmarł w 604 roku, w wieku około 65 lat. Również przez swe dzieła pisane: listy, zbiory homilii, traktaty, podręczniki o moralności i ascezie, wreszcie sławne Dialogi, pozostał w pamięci potomnych aż po dziś dzień jako jeden z czterech wielkich Doktorów Kościoła późnoantycznego.