SANKTUARIA NA ŚWIECIE
Jako pielgrzym Ziemi Świętej marzyłem, aby odwiedzić Medjugorje, o ile tylko nadarzy się po temu sposobność. Ożywiony tym marzeniem dołączyłem do codziennej modlitwy prośbę do Niepokalanej: „Matko Boża, proszę Cię o Medjugorje". Jakaż była moja radość, kiedy spełnienie mojego marzenia nastąpiło nadspodziewanie szybko i w maju 1996 roku dołączyłem do śląskiej pielgrzymki.
Trasa autokarowa wiodła przez Czechy, Austrię i dalej przez Zagrzeb, Split i wzdłuż Adriatyku do celu. Przejeżdżając przez Chorwację oglądaliśmy opuszczone osady i miasteczka, wypalone domy i przerażającą pustkę: znak nienawiści i zbrodni.
Późnym popołudniem zjeżdżaliśmy łagodnym zboczem góry, u której stóp ujrzeliśmy niewielkie miasteczko pośród zieleni. Dominowały nad nim symetryczne wieże kościoła. Wypowiadaliśmy bliskie naszym sercom słowo: „Medjugorje!" To w tym miejscu padły słowa Niepokalanej do skłóconego świata: Przyszłam tu, jako Królowa Pokoju, by powiedzieć światu: Bóg jest prawdą, On istnieje.
Dreszcz przeszył serca strudzonych pielgrzymów. Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna, Pan z Tobą... - szeptaliśmy radosną część Różańca św.
Zakwaterowano nas opodal miasteczka. Otwarte szeroko serca gospodarzy chorwackich wynagrodziły nam trudy podróży. Udaliśmy się wspólnie do kościoła na międzynarodową Mszę Św., aby złożyć Królowej Pokoju nasze dziękczynne uwielbienie za szczęśliwą podróż po bezdrożach zniszczonej wojną Jugosławii. Mszę św. celebrowało kilkunastu księży reprezentujących pielgrzymów z Europy, Afryki i Azji. Kościół mógł pomieścić około dwóch tysięcy wiernych. Większość modlących się pozostawała na zewnątrz, gdzie zainstalowano głośniki. Mimo różnych języków towarzyszący liturgii śpiew sprawiał wrażenie zgodnej harmonii. Zapadał zmrok, kiedy umilkły słowa modlitwy i pieśni.
Spotkanie z Vicką
Nazajutrz rozpoczęliśmy dzień poranną Mszą św. w kaplicy zakonnej, obleganej przez rzesze pielgrzymów z całego świata. Ze skromnego ołtarza zwracała ku nam swe dłonie Królowa Pokoju, jakby chciała nas polecić swemu Boskiemu Synowi.
Po nabożeństwie przewodnik przekazał nam miłą wiadomość o tym, że następnego dnia spotkamy się z Vicką: najstarszą z dzieci, którym w 1981 roku obja wiła się Matka Boża. Czekaliśmy na ten moment z dużym napięciem.
Kiedy zgromadziliśmy się we wskazanym miejscu, na werandę weszła uśmiechnięta Vicka, witając radośnie polskich pielgrzymów. Odpowiedzieliśmy gromkimi oklaskami i otoczyliśmy ją, aby móc dobrze widzieć i słyszeć. Vicka przekazywała nam przez tłumacza orędzie Gospy (Pani): Chciałabym wam powiedzieć, byście się modlili przed każdą pracą i modlitwą ją kończyli (5 lipca 1984). Dlatego, drogie dzieci, pomóżcie mi, niech wasza modlitwa płynie z serca i niechaj wszyscy całkowicie oddadzą się mnie... (28 sierpnia 1986)
Vicka mówiła też o potrzebie pokoju między narodami, odwołując się do orędzia Królowej Pokoju z 25 stycznia 1996, które brzmi: Bez miłości nie możecie żyć pokojem. Owocem pokoju jest miłość, a owocem miłości jest wybaczenie. Vicka zachęcała nas do modlitwy o pokój w rodzinie, środowisku, państwie i na świecie. Wojna jest wyrazem nienawiści izbrodni, czego w ostatnich latach doświadczyły narody byłej Jugosławii.
W pewnym momencie Vicka umilkła, przymknęła powieki i spoglądając kolejno na każdego z nas rozpoczęła szeptem modlitwę. Poświęciła przecież swoje życie pielgrzymom przyjmując na siebie pokutne cierpienia za grzeszników. Taka droga najpewniej wiedzie do świętości. Spotkanie zbliżało się do końca: jeszcze kilka słów, uśmiechów i uściski dłoni.
Wejście na Krizewac
Na szósty dzień naszego pielgrzymowania zaplanowaliśmy wyprawę na Kriżevac. Niezbyt wysoka góra, około 700 m n. p. m., zamyka horyzont miasteczka od strony północno-wschodniej. Na szczycie wzniesiono okazały krzyż betonowy o wysokości 12 m. Od roku 1981 miejsce to uznawane jest za święte, bowiem na Kriżevacu objawiała się często Matka Boża przekazując światu orędzia o konieczności nawrócenia, postu, modlitwy i pokoju. Wiodący na szczyt góry szlak jest dziś Drogą Krzyżową. Stacje Męki Pańskiej wykonał w brązie artysta włoski Carmelo Puzzolo, zaś poszczególne stacje dzieli odległość 50 m.
Przy drugiej stacji zauważyłem, że kilka młodszych pątniczek zdjęło obuwie i postanowiło iść pieszo. Mimo woli wróciłem myślą do czasów, kiedy jako młody alpinista wędrowałem po Alpach Bawarskich. Od tego czasu minęło już ponad 50 lat! Teraz szlak naszej wędrówki usłany był złomem skalnym i ostrym kruszywem wypełniającym żleby wydrążone przez wodę deszczową.
Rozległ się głos księdza: Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie... Ocknąwszy się z zadumy zdjąłem sandały i kalecząc stopy podążałem od stacji do stacji. Tymczasem żar słoneczny podnosił temperaturę, która dochodziła już do 40 stopni. Marsz pielgrzymów stawał się coraz to wolniejszy. Zaczęliśmy odczuwać zmęczenie i dopiero widok krzyża dodał nam nowych sił.
Po dojściu do XIV stacji - od krzyża na Kriżevacu - dzieliło nas niewiele ponad sto metrów. Podczas dziękczynnej Mszy św. przyjmowaliśmy ze wzruszeniem Ciało i Krew Pańską. Dziękowaliśmy też Bogu za Kriżevac, który stał się dla nas wszystkich Górą Tabor.
Schodząc z Kriżevaca pozdrawialiśmy ciągnących w górę pielgrzymów, którzy podążają każdego dnia na ten szczyt.