sanktuaria w Polsce

Jabłonowo Pomorskie
Tadeusz Pulcyn

Bp Andrzej Suski, ordynariusz diecezji toruńskiej, ustanowił w Jabłonowie Pomorskim sanktuarium diecezjalne bł. Marii Karłowskiej (1865–1935), założycielki Zgromadzenia Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej. Siostrom pasterkom zaś powierzył opiekę nad sanktuarium i zalecił „rozbudzanie u wiernych kultu Najświętszego Serca Jezusowego w duchu pobożności Błogosławionej”.

Ojciec Święty Jana Paweł II podczas beatyfikacji 6 czerwca 1997 roku podkreślił, że „oddanie Marii Karłowskiej Najświętszemu Sercu Zbawiciela zaowocowało wielką miłością do ludzi”.

Matka, która biedę rozumie

– Jesteśmy w tym sanktuarium po to – mówi s. Gaudiosa Dobrska, odpowiedzialna za archiwum Matki Karłowskiej – aby przybywających do niego pątników pobudzać do zaufania w orędownictwo błogosławionej. Ci, którzy nawiedzili już wzgórze jabłonowskie, nazywają je „miejscem wyciszenia i nadziei”. Często przyjeżdżają zranieni, znękani, dotknięci cierpieniem, czasem w konflikcie z sobą i z ludźmi, niekiedy zbuntowani nawet przeciw Panu Bogu. Odjeżdżają pogodzeni ze światem i Bogiem – z nadzieją w sercu.

Gdy podajemy wiernym do ucałowania relikwiarz błogosławionej, w którym znajduje się kość z jej palca, poddajemy im myśl, aby uczynili to tak, jakby całowali dłoń matki. W istocie miała wszystkie matczyne cechy. Mówiła zresztą o sobie „Jestem waszą przed i poza grobem matką-pasterką” (tak też wielokrotnie podpisywała swoje listy). Była stanowcza i wymagająca, ale pełna ciepła i dobroci.

Śpiewamy tu razem z pątnikami, parafrazując znaną pieśń: „Matka, która nędzę rozumie...” – bo przychodzą do niej ludzie, którzy nie potrafią sobie poradzić ze swoją nędzą moralną, duchową, także materialną. Odchodzą pokrzepieni. Rzeczywiście przed jej wizerunkiem (obraz namalował prof. Zbigniew Kotyłło z Lublina) odzyskują zaufanie do Boga. Jej oblicze przyciąga wzrok; patrzy w oczy każdemu, gdziekolwiek przed nią staje. Gestem ręki wskazuje niebo. Stamtąd za jej pośrednictwem wielu już otrzymało liczne łaski. Ona z nieba pomaga także swojemu zgromadzeniu. Mamy więcej powołań. W Poznaniu powstało nasze gimnazjum nazwane jej imieniem. Miałyśmy tam zakład opiekuńczo-wychowawczy dla dziewcząt niedostosowanych społecznie, pochodzących z rodzin patologicznych. Teraz wychowanki zakładu są jednocześnie uczennicami gimnazjum. To z pewnością jest dzieło m. Karłowskiej. Jeszcze za życia zabiegała o otwarcie szkoły dla dziewcząt. Pomaga nam także w rozwoju prac apostolskich. W tej chwili siostry posługują m.in. w więzieniu w Grudziądzu. Przygotowują z więźniarkami niedzielną liturgię. Wejście w ten rodzaj apostolstwa jest kontynuacją pracy Matki Założycielki, gdyż w Poznaniu opiekowała się ona aresztantkami z więzienia w bydgoskim Fordonie.

Kult

– Rozwija się kult m. Karłowskiej. Już ponad 20 parafii przyjęło jej relikwie i czci ją jako orędowniczkę u Boga. Co miesiąc rozsyłamy do tych parafii artykuły dotyczące życia, dzieła i duchowości błogosławionej. Księża wykorzystują je gazetkach parafialnych, w homiliach, w spotkaniach grupowych lub umieszczają w gablotach przykościelnych. W każdy piątek w sanktuarium jest odprawiana tzw. Nieustanna Nowenna do błogosławionej. Odczytuje się intencje składane przez pątników do skarbony i te, które do nas są nadsyłane. Obecnie modlimy się o cud uzdrowienia terminalnie chorej matki jedenaściorga dzieci (najstarsze ma 27 lat, a najmłodsze 7). Chora otrzymała relikwie. Z nami modli się cała jej rodzina. Wierzymy, że prośby te zostaną wysłuchane. Nasza założycielka miała także dziesięcioro rodzeństwa...

– Dom generalny zgromadzenia i sanktuarium znajdują się w miejscu uświęconym obecnością relikwi św. Wojciecha – opowiada s. Aleksandra Narzymska. Nieżyjący już kapelan nowicjacki znalazł potwierdzenie historyczne, że po męczeńskiej śmierci świętego jego relikwie przewożono do Trzemeszna, a w połowie drogi zatrzymano się na wzgórzu jabłonowskim, żeby nakarmić konie i odpocząć przed dalszą podróżą.

Bł. Maria upodobała sobie to miejsce, które dziś gromadzi jej czcicieli. Po wizycie w Jabłonowie, w rozmowie ze swoim bratankiem, ks. Kazimierzem Karłowskim, przewidywała: „Będę miała zamek na wzgórzu...” Młody kapłan podjął wątek teologiczny o „zamku duchowym” (tak tłumaczono kiedyś pojęcie, którego używała św. Teresa, dziś określane jako „twierdza duchowa”). Ciocia zaś wyjaśniała: „Mówię ci, Kaziu, ja naprawdę będę miała prawdziwy zamek z wieżami”. Na jej pogrzebie w Jabłonowie ks. Karłowski ujrzał zamek i zrozumiał, że ciocia wiedziała, co mówi.

Gdy rozpoczęła starania o kupno jabłonowskiej posiadłości i napotykała liczne trudności, zapewniała: „Choćby się wszystkie diabły sprzysięgły, Jabłonowo mieć muszę!”

Zamek

Jabłonowo było własnością rodową książąt Jabłonowskich. W XVII wieku dobra te przeszły w posiadanie hrabiego Jana Działyńskiego, wojewody chełmińskiego, który darował je jezuitom z Grudziądza. Po kasacie zakonu i rozbiorze Polski wykupiła je rodzina Narzymskich.

Stary pałac Jabłonowskich wydawał się nowym właścicielom rezydencją dość skromną, dlatego Stefan Narzymski, były oficer w powstaniu listopadowym, rozpoczął budowę zamku według planów architekta A. F. Stülera, który powierzył realizację swego projektu Karolowi Lorentzowi. Budowę ukończono w 1853 roku.

Po wzniesieniu zamku Stefan Narzymski zainicjował budowę kościoła. Plan opracował Stüler. Jabłonowska świątynia św. Wojciecha została wzniesiona w latach 1860–1864 w stylu gotyku nadwiślańskiego, konsekrowano ją w 1866 roku.

Właściciele zamku zmarli w 1867 i 1868 roku w Rzymie. Pochowani są w kaplicy przy kościele w Jabłonowie. Zamek miał być posagiem dla jedynej córki Narzymskich, Marianny, która wyszła za księcia Feliksa Ogińskiego z Kozielska w 1873 roku. Książę zmarł, nie pozostawiwszy potomstwa. Maria prowadziła życie niemal zakonne, oddane dziełom miłosierdzia. Po jej śmierci właścicielem zamku został krewny, Zygmunt Narzymski, a potem jego syn – Tadeusz.

W roku 1914 wojska pruskie usunęły właścicieli zamku i kwaterując w nim, bardzo go zniszczyły. W latach 1918/1919 Grenzschutz dokonał dalszego spustoszenia, rozbijając nawet trumny w podziemiach kościoła św. Wojciecha.

Spadkobiercy księżnej Ogińskiej w czasie kryzysu powojennego w 1931 roku sprzedali Jabłonowo Państwowemu Bankowi Rolnemu w Grudziądzu. Zamek z parkiem, ogrodem i przyległą ziemią orną został wystawiony na sprzedaż.

Matka Karłowska poszukiwała wówczas obiektu na dom generalny zgromadzenia i szkołę gospodarczą dla dziewcząt. Wskazano jej pobliski Rywałd, ale nie uznała go za odpowiedni. Gdy piętrzyły się trudności, sprawę uzyskania zamku jabłonowskiego poleciła wstawiennictwu świątobliwej – dzisiaj już świętej – Królowej Jadwigi. I gdy zdobyła zamek, napisała na Wawel podziękowanie, a jednej z podopiecznych poleciła namalować obraz Królowej, który do dziś wisi w holu zamkowym.

Ostatecznie kontrakt kupna został podpisany 16 lipca 1933 roku. Zgromadzenie Sióstr Pasterek objęło zamek ze wszystkimi przyległymi zabudowaniami, parkiem i ziemią uprawną. Od tego czasu znajduje się on w ich posiadaniu. Matka powiedziała wówczas: „Nowenna domów skończona. Teraz umrę!” Założyła bowiem faktycznie 9 domów zakonnych zgromadzenia.

Wizja

Gdy w roku 1925 bł. Maria sadziła wraz z wychowankami drzewka topoli przy wjeździe do nowo powstałego domu zgromadzenia w Topolnie, powiedziała ze smutkiem: „Kiedy one będą dawać cień, mnie już nie będzie”. I po chwili milczenia dodała: „Przyjdzie straszna wojna. Ja nie doczekam, ale wy ją przeżyjecie. O, gdybym mogła każdą z was schować głęboko w moje serce!” Innym razem powiedziała: „Przyjdzie prześladowanie. Wycisną was jak cytryny”. W 1929 roku mówiła wyraźnie do jednej z sióstr: „Powstaną obozy, gdzie kapłanów, nawet biskupów więzić będą, zakonników i zakonnice również. Najwięcej ofiar pochłonie rok 1943 do 1945. Ludzi palić będą w specjalnych piecach. Kościoły legną w gruzach lub zamienione będą na magazyny. Będą dni i noce, kiedy w podziemnych gankach przebywać będziecie. Będziecie bezdomne, bez dachu nad głową. Ale pamiętajcie, Pan Jezus powiedział: »Jam zwyciężył świat!«” W 1933 roku poleciła siostrom w Toruniu, w Jabłonowie i Pniewitem, aby uczyły się języka niemieckiego, podkreślała: „Będzie wam potrzebny, żebyście umiały się rozmówić, skoro Hitler tu przyjdzie, a przyjdzie na pewno!”.

1 września 1939 roku wybuchła wojna. Już 7 września siostry zostały wysiedlone, a zamek zajęli Niemcy. W październiku tego roku w zamku jabłonowskim zakwaterowani zostali niemieccy lotnicy. Wypoczywali tutaj, aby nabrać sił do nalotu na Francję. W 1940 roku armia niemiecka ulokowała w budynku zamkowym i w pozostałych zabudowaniach jednostki wojskowe, które stopniowo przemieszczały się ku granicy rosyjskiej, aby 22 czerwca 1941 roku wziąć udział w napadzie na ZSRR. W roku 1942 Niemcy przeznaczyli cały obiekt na obóz przejściowy, tzw. obóz zniemczenia, dla rodzin rolniczych, wywłaszczonych i wysiedlonych z Pomorza i Wielkopolski. Funkcjonował on do połowy 1943 roku.

W październiku 1943 roku w zamku osiedlił się teatr frontowy, przysłany tutaj przez ministerstwo propagandy w Berlinie. Składał się on z około 120 osób oraz ich rodzin. Byli to ludzie różnych narodowości: Ukraińcy, Rosjanie, Kozacy, Polacy i inni. Opuścili zamek w styczniu 1945 roku wraz z wycofująca się armią niemiecką.

22 stycznia 1945 roku wojska rosyjskie zajęły Brodnicę i nazajutrz NKWD wkroczyło do Jabłonowa i zajęło zamek. Dopiero 1 marca do zamku wróciły tu siostry pasterki. Najpierw zamieszkały w willi, która była przedtem kapelanią, zamek bowiem był mocno zdewastowany przez pociski armatnie.

Powołanie

Jak się rodziło powołanie do zakonu, powołanie do świętości Marii Karłowskiej?

Przyszła na świat w Słupówce 4 września 1865 roku. Już w dzieciństwie największą radość sprawiało Jej uczestnictwo we wspólnych pacierzach rodziny. Bawiła się z bratem w misjonarzy. Któregoś dnia namówiła go do wyprawy misyjnej w celu nawracania pogan. Do zrealizowania apostolskiej podróży użyli stojącej na brzegu jeziora łódki. Czółno znoszone przez silny wiatr zaczęło tonąć. Maria nie straciła jednak odwagi. Bratu kazała garściami wylewać wodę za burtę, a sama modląc się do Matki Bożej, za pomocą wioseł próbowała opanować dryfującą łódź. Dzieci zostały uratowane przez rybaków...

Gdy rodzice Marii przenieśli się ze wsi do Poznania, Maria uczęszczała na pensję. Miała zdolności do przedmiotów ścisłych, talent muzyczny i plastyczny, ulubionym przedmiotem jednak była dla niej religia. Poznała katechizm i Biblię. Pilnie uczęszczała na Mszę św.

W siedemnastym roku życia złożyła na ręce kanonika Józefa Pędzińskiego dozgonny ślub czystości. Pensji nie ukończyła.

Po śmierci rodziców udała się na rok do Berlina na naukę kroju i szycia. Potem pracowała w zakładzie krawieckim jej siostry Wandy, która zatrudniała kilka pracownic i uczennic. Maria była ich opiekunką. W czasie zajęć śpiewała z nimi pieśni religijne, zachęcała do wspólnej modlitwy. Była z zamiłowania katechetką, choć termin ten wówczas nie był jeszcze znany.

Pewnego listopadowego popołudnia w 1892 roku przypadkowo spotkała prostytutkę, która zwróciła się do niej z prośbą o ratunek... Zapewniła jej schronienie na jedną noc i postanowiła oddać ją pod opiekę sióstr w jednym z poznańskich klasztorów. Widząc chęć poprawy przygodnej znajomej, zaczęła uczyć ją i jej koleżankę prawd wiary...

Z dnia na dzień wzrastała liczba katechizowanych kobiet. Spotykała się z nimi m.in. w mieszkaniach swoich znajomych. Apostolską pracę Marii poparł arcybiskup gnieźnieński i poznański Florian Stablewski. Wynajęła specjalne mieszkanie, przeznaczając je na Zakład Dobrego Pasterza. Miała dwie pomocnice – Kazimierę Jaworską i Magdalenę Piechowiakównę. Młode, zranione grzechem niewiasty powierzały im swój los.

W 1895 roku hrabianka Potulicka zakupiła dla początkującego zakładu posiadłość w Winiarach. Tam powstał pierwszy dom misyjny. Maria została jego kierowniczką. Tam też opracowała statut Zgromadzenia Dobrego Pasterza przy kaplicy św. Marii Magdaleny. Już wtedy czuła, że Pan Bóg chce, aby z jej inicjatywy powstało nowe zgromadzenie zakonne. Personel Zakładu Dobrego Pasterza przywdział zakonny habit. Zgodę na to wyraził arcypasterz gnieźnieński i poznański. Pierwsze obłóczyny sióstr pasterek, bo tak odtąd się nazywały, odbyły się 19 marca 1900 roku.

Zgromadzenie stale rozrasta się i prowadzi liczne dzieła.

Maria Karłowska zmarła 24 marca 1935 roku w domu zakonnym w Pniewitem. Zgodnie z jej pragnieniem została pochowana w grobowcu pod prezbiterium kaplicy domu w Jabłonowie Pomorskim. Po beatyfikacji Matki Marii, od 15 czerwca 1997 roku, tu właśnie mieści się jej sanktuarium.

nasze trasy terminy kraje przeczytaj o naszych trasach