sanktuaria w Polsce
W zamku w Libice na Morawach urodził się w 956 roku szósty syn księcia Sławnika. Ojciec dał mu na chrzcie imię Wojciech. W dzieciństwie cudownie uzdrowiony za wstawiennictwem Matki Bożej, poświęcony został przez rodziców na służbę Bogu. Wojciech najpierw pobierał nauki od dworskiego kapelana, a potem został posłany do wyższej szkoły katedralnej w Magdeburgu, którą ukończył z wyróżnieniem. Im bardziej rozwijał się jego intelekt, tym większe „przejawiał zainteresowanie pięknem religii".
W 970 roku arcybiskup Magdeburga Adalbert udzielił Wojciechowi sakramentu bierzmowania, nadając mu przy tym swoje imię; nosił je przyszły Święty przez całe życie i pod tym imieniem znany jest w Europie.
***Biskup Wojciech żył bardzo skromnie. Własnym przykładem usiłował zmienić obyczaje swoich wiernych. Miejscowy kler nie dorastał jednak do zadań, które postawił przed nim Ordynariusz. A kiedy Wojciech sprowadził do pomocy księży niemieckich, spowodowało to niezadowolenie duchowieństwa. W tym samym czasie między rodami książęcymi toczyła się walka o władzę.
Zniechęcony przeciwnościami Biskup postanowił w 989 roku zrezygnować ze swego urzędu. Wraz ze swoim bratem Radzimem (nazywanym po łacinie Gaudentius) udat się do Rzymu, gdzie za zgodą papieża wstąpił do klasztoru benedyktynów. Spędził tam trzy lata.
Po raz drugi - na prośbę metropolity magdeburskiego - objął biskupstwo w roku 992. Ale wkrótce zdecydował się na opuszczenie „niewdzięcznej" diecezji na zawsze. Przebywając na dworze swego przyjaciela Ottona III w Moguncji, podjął decyzję o podróży do kraju pogan - „aby ratować ich dusze". Ciągnęło go do Prus.
Wyruszywszy z Magdeburga - przez Poznań - dotarł do Gniezna, gdzie odwiedził polskiego księcia Bolesława Chrobrego, który przyjął go z wielkim szacunkiem.
W kwietniu 997 r. Wojciech opuścił Gniezno i udał się w podróż misyjną. Towarzyszył mu brat Radzim, a także inny zakonnik, zwany Boguszą, który znal język Prusów, więc pełnił rolę przewodnika i tłumacza.
Misjonarze płynęli Wisłą ku ujściu i wysiedli w miejscu, gdzie dzisiaj leży dzielnica Gdańska - Święty Wojciech. Nisko położone ziemie były wiosną całkiem zalane wodą. Z łatwością więc mogli odbić od głównego nurtu Wisły i dopłynąć aż tutaj. Wojciech od razu rozpoczął swoją pracę misyjną w miejscu, gdzie obecnie znajduje się kaplica na Wzgórzu; „wygłaszał kazania, które miały taką moc, że wielu pogan nazajutrz przyjmowało chrzest". Tradycja mówi, że w Wielką Sobotę 997 roku ochrzcił ponad tysiąc osób.
18 kwietnia tego roku udał się z Dobrą Nowiną do kraju Prusów. Oni zaś nie przyjęli jego misji i zamordowali go 23 kwietnia w miejscu zwanym dziś Świętym Gajem, leżącym obecnie w diecezji elbląskiej. Ciało Biskupa zostało wykupione od Prusaków przez Bolesława Chrobrego.
Kaplica na Świętowojciechowym Wzgórzu jest według miejscowej tradycji pierwszym miejscem pochówku Męczennika, (stąd zostało przeniesione najpierw do fary w Trzemesznie a potem do katedry w Gnieźnie).
Obecność św. Wojciecha w tym miejscu ma wielkie znaczenie dla miasta Gdańska, ponieważ w opisie kronikarza, mnicha Kanapariusza, znalazła się pierwsza wzmianka o miejscowości Gdańsk - znanej wtedy pod nazwą Gyddanyzc.
Nowy impuls
- Dzięki św. Wojciechowi uzyskaliśmy pierwsze wiadomości o istnieniu naszego miasta - mówi ks. Krzysztof Ziobro, proboszcz gdańskiego sanktuarium św. Wojciecha. Bylibyśmy szczęśliwi, gdyby Ojciec Święty Jan Paweł II nawiedził to historyczne i święte miejsce w przyszłym roku podczas swojej kolejnej podróży apostolskiej do Ojczyzny. W przyszłym roku przypada tysięczna rocznica kanonizacji Świętego. Bylibyśmy radzi - ciągnie Ksiądz Proboszcz - aby Papież spotkał się przy pierwszym grobie Świętego przynajmniej z jedną ze wspólnot kościelnych; na przykład z siostrami zakonnymi czy kapłanami gdańskiej archidiecezji, albo chociaż z przedstawicielami grup młodzieżowych. Rzecz w tym, że sanktuarium usytuowane jest tak, że nie może przyjąć większej liczby pielgrzymów. Ks. Marek Czajkowski (były misjonarz w Kamerunie), dyrektor Papieskich Dziet Misyjnych w archidiecezji gdańskiej, proponuje, aby zorganizować tu kameralne spotkanie Papieża z małymi misjonarzami Papieskiego Dzieła Misyjnego Dzieci i osobami włączającymi się w dzieło misyjne.
Program wizyty Ojca Świętego w Gdańsku ustalany jest przez Watykan i Episkopat Polski. Swoje propozycje złożył również nasz abp Tadeusz Goclowski. Mówi się, że główną Mszę św. Papież celebrował będzie znów na Zaspie, ale tym razem bliżej morza.
- Nie ukrywam, że chciałbym spotkać się z Ojcem Świętym osobiście, jak przed dwudziestoma laty - rozrzewnia się ks. Krzysztof. - Ostatnio przyglądałem się fotografiom z Castel Gandolfo, na których rozmawiam z Papieżem. Przypomniałem sobie, że prosił mnie wtedy m.in., abym był wierny w przekazywaniu wiary. Wówczas Ojciec Święty trafił prosto do mego serca. I starałem się dotąd jak mogłem, aby sprostać zadaniu. A teraz znów mam nowy impuls, nową motywację do pracy. Żyję nadzieją, że Ojciec Święty przybędzie do mojej parafii. W każdym razie będzie w moim mieście - w naszym mieście...
Przed laty
Sanktuarium św. Wojciecha jest sanktuarium diecezjalnym od 1925 roku. Parafia zaś istnieje - jak podają kroniki - od XII wieku. W XVI wieku odbudowany został po wielkim pożarze pobenedyktyński kościół. Z pożogi uratował się tylko ołtarz główny. Od 1667 roku przez 30 lat probostwo w Świętym Wojciechu było administrowane przez świeckich duchownych. Dopiero w 1713 roku biskup otworzył ponownie klasztor - Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo. W czasie walk o wolność w 1813 roku Święty Wojciech znalazł się w centrum działań wojennych toczonych między zajmującymi Gdańsk Francuzami, a oblegającymi ich Prusakami i Rosjanami. Wówczas klasztor został zamieniony na szpital. Zmarli żołnierze grzebani byli na Wzgórzu przy kaplicy. Po kasacie Zakonu Misjonarzy znowu wrócili księża niezakonni. I tak jest do dziś. Święty Wojciech, miejsce uświęcone obecnością wielkiego Biskupa-Męczennika, jest drogie sercu nie tylko gdańszczan. W poprzednich stuleciach do kaplicy na Wzgórzu szły wielkie procesje. Odpusty byty świętami kościelnymi i ludowymi.
Pątnicy
Na początku stulecia zapomniano trochę o Patronie i Chrzcicielu Gdańska. Dopiero po utworzeniu diecezji gdańskiej, zostai na nowo dostrzeżony. W parafii podczas zebrania Katolickiego Związku Robotniczego podjęto wiele przedsięwzięć. Między innymi uchwalono, że najpilniejszą sprawą jest zbudowanie nowej drogi do kaplicy na Wzgórzu. 12 stycznia 1928 roku związek otrzymał zezwolenie na podjęcie prac umożliwiających odbywanie pielgrzymek. 6 lutego tego roku dwudziestu mężczyzn stawiło się do przebijania drogi przez las - wśród śniegu i lodu. Trzy tygodnie trwały zmagania parafian z mrozem i śnieżycą, odwilżą i deszczem. Dziesięciu właścicieli aut i furmanek tygodniami woziło żwir ze żwirowni Teofila Zielińskiego. Droga została utwardzona i wytrzymuje wszelkie zmiany pogody do dziś. W słoneczne dni można z niej podziwiać panoramę Gdańska i rozlegle niziny.
Otwarcie drogi pielgrzymkowej miało miejsce 15 sierpnia 1928 roku, w dzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. 4 tysiące pielgrzymów modliło się przed starodawną leśną kapliczką św. Wojciecha. - Ofiarność parafian w Świętym Wojciechu stała się już tradycją - mówi ks. Krzysztof. - Wspólnie troszczymy się o zabytki, których w naszej parafii, w naszym kościele jest sporo. Nie posiadamy danych na temat łask i cudów doświadczanych za sprawą Świętego. Nie znamy dokładnej daty rozpoczęcia pielgrzymek do sanktuarium; gmerki (znaki pozostawione przez pielgrzymów) na czternastowiecznych murach kapliczki św. Wojciecha świadczą o średniowiecznej tradycji pielgrzymowania na Wzgórze. Pierwszy znany nam przekaz o wielkiej pielgrzymce pochodzi z roku 1694. Obecnie przybywają tu pątnicy z całej Polski, a także z Niemiec i Czech. Odpust diecezjalny w pierwszą niedzielę po 23 kwietnia gromadzi każdego roku w Świętym Wojciechu około 10 tysięcy pątników.
Wzór wytrwałości
- Św. Wojciech - wyznaje Ksiądz Proboszcz - jest mi tak bliski jak mój patron św. Krzysztof, który szukając „najsilniejszego człowieka", znalazł Chrystusa i niósł go wytrwale na swoich ramionach. Św. Wojciech daje przykład trwania przy Chrystusie i szukania dla Niego właściwego miejsca w każdym człowieku. Nauczył mnie wytrwałości, cierpliwości i pokory. Wiem już, że nie należy oczekiwać owoców głoszenia Ewangelii zbyt wcześnie. Po osiemnastu latach kapłaństwa inaczej patrzę na swoją pracę. Podczas parafialnej kolędy pewien młodzieniec prosił mnie, abym go przekonał, że Bóg jest bardzo blisko człowieka. Wtedy mówiłem mu o Chrystusie, który przyszedł na świat i był blisko ludzi; leczył ich i budził w nich nadzieję, że zdobędą Królestwo Boże. Za to spotkał się z odrzuceniem. Został ukrzyżowany, umarł, ale potem zmartwychwstał i otworzył dla nas Niebo. I byłem pewien, że przekonałem młodego człowieka... Tymczasem ów młodzieniec odszedł niezadowolony. Od tego czasu nie liczę, ilu ludzi nawróciłem. Mówię o Chrystusie, głoszę Jego Ewangelię nie czekając na owoce... Próbuję dawać świadectwo... Wiem, że moc Ewangelii jest w Chrystusie, a nie we mnie.
Tego uczył św. Wojciech
- Bytem ministrantem w katedrze oliwskiej. Opiekunem ministrantów był ks. Andrzej Rurarz, który wówczas miał wpływ na moją formację duchową. W klasie maturalnej byłem prowadzony przez śp. ks. Ryszarda Rudzińskiego (który po roku kapłaństwa zginął w Tatrach). Poznałem dwóch wspaniałych kapłanów i ich ideały. Zachwyciłem się nimi, lecz ciągle mocowałem się ze sobą. Upłynęło wiele czasu zanim zrozumiałem, że Bóg kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. Tego uczył też św. Wojciech i dlatego odważnie wybrał się do pogańskich Prus.
Niekiedy my, katolicy, patrzymy na niewierzących z pozycji ludzi uprzywilejowanych. Tymczasem Ojciec Święty dal mi przed laty lekcję, którą do dziś dobrze pamiętam. Podczas audiencji Papież podszedł na chwilę do mnie, a zatrzymał się dłużej przy przypadkowych turystach. Trochę mnie to zdziwiło. Ale zauważyłem, że owi turyści po tym spotkaniu odeszli przemienieni, inni... Czasem wydaje nam się, że ludzie spoza Kościoła nie zasługują na naszą miłość. To błąd, który niekiedy popełniają nawet najgorliwsi katolicy. Dlatego przede wszystkim uczę się mówić wszystkim o radości płynącej z Eucharystii, o modlitwie, która łączy nas z Jezusem Chrystusem, jedynym Zbawicielem - wczoraj, dziś i na wieki w mocy Ducha Świętego.
***
Pierwszym wielkim pielgrzymem na Świętowojciechowe Wzgórze był król Jan III Sobieski z żoną Marysieńką i dziećmi (podarował on później sanktuarium malowidło olejne z 1694 roku, znajdujące się obecnie w ołtarzu głównym kościoła). Był tu także kardynał Griffin - prymas Anglii i prymas Stefan Wyszyński, a w 1970 roku kardynał Karol Wojtyła. Pielgrzymują do pierwszego grobu św. Wojciecha biskupi i księża prawie ze wszystkich polskich diecezji.
Św. Wojciech jest - obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława - głównym patronem Polski. Jest też patronem archidiecezji gdańskiej, gnieźnieńskiej i warmińskiej, a także diecezji elbląskiej, ełckiej i koszalińsko-kolobrzeskiej. Poświęcone mu są cztery kościoły parafialne archidiecezji gdańskiej: w Gdańsku - Świętym Wojciechu, w Gdańsku-Świbnie, w Kielnie i w Redzie.
Zdjęcia: Szymon Pulcynnasze trasy terminy kraje przeczytaj o naszych trasach